Wyprawa po złote runo

Historie sprzed tysięcy lat

Złoto towarzyszy ludziom 8 tysięcy lat. Już wtedy człowiek zbierał grudki złota i zachowywał je dla różnych celów. Dlaczego złoto odegrało niesłychaną rolę w dziejach i skąd jego wartość? Wydaje mi się, że nasi przodkowie byli niesłychanie sprytni. Znaleźli złoto i sprawili, że stało się miernikiem wartości dlatego, że złoto nie psuje się, nie niszczeje, nie śniedzieje, nie rdzewieje i nie rozpuszcza się w niczym. Dziadek może zakopać grudkę złota i jego prawnuk wykopie grudkę tej samej wagi. Poza tym złoto jest miękkie, łatwo się dzieli, można podzielić kawałek złota na kilka części pomiędzy ludzi, ponadto jest rzadkie, co sprawia, że jest cenne. To cechy, dzięki którym zostało miernikiem wartości, bogactwa i siły od początków kilka tysięcy lat temu aż do teraz. Przemysł wydobycia złota rozpoczął się około 3 tysiące lat p.n.e. w Egipcie. Wtedy działały pierwsze kopalnie, złoto przetwarzano i Egipcjanie umieli wykonywać pozłacane elementy.

Równocześnie wydobycie złota rozpoczęło się w innych częściach świata – na przykład w Gruzji, czyli dawnej Kolchidzie, na Bałkanach czy w Indiach. Były to działania o niewielkiej skali, ale wydobycie tego cennego metalu postępowało.

Fot. Andrzej Śliwa

Argonauci i złote runo

W historii złota fakty mieszają się z mitami. Proszę sobie przypomnieć grecki mit o Argonautach – Jazonie, który pojechał szukać złotego runa. To prawdopodobnie pierwsza zapamiętana przez ludzi wyprawa po złoto. Znacznie później, bo w I wieku n.e. grecki podróżnik Strabon opisał swoją podróż na wschodnie wybrzeże Morza Czarnego, gdzie w Kolchidzie, czyli obecnej Gruzji spotkał barbarzyńców, którzy w korytach wykładanych skórami owczymi wyłapywali złoto niesione potokiem wody. Następnie skóry baranie suszyli i trzepali. Z nich wypadały drobinki złota, które naturalnie jako najcięższy materiał zatrzymywały się na ich powierzchni. Tak powstał mit o złotym runie. Nawiasem mówiąc ta metoda oparta na wyłapywaniu złota z koryta wodnego trwa do dziś. Widziałem jak w ten sposób pracowano dwadzieścia lat temu w Tanzanii, gdzie nielegalni pracownicy wydobywają w ten sposób złoto z glin. Jedyna różnica polega na tym, ze zamiast baranich skór, jako medium wyłapujące złoto, używają worków jutowych, które również są porowate i wyłapują ciężkie drobinki złota.

Fot. Andrzej Śliwa

Mitów o złocie jest bardzo dużo. Złoto jest przecież wspominane w mitach greckich, gdzie pojawia się Złoty Wiek. Homer pisze o złotym jabłku od którego rozpoczyna się cała historia Iliady. W Biblii, jak policzył ktoś skrupulatny, jest wspominane 47 razy. Pojawia się w innych świętych księgach – w wedach hinduskich. O złocie i związanych z nim mitach mówią wszyscy.

Gorączki złota w XIX wieku

Opowiedzmy sobie trochę o gorączkach złota, momentach, kiedy tysiące, dziesiątki, setki tysięcy ludzi ruszało szukać złota w jakimś rejonie świata. Za pierwszą gorączkę złota możemy uznać historię Argonautów, którzy pojechali szukać tego cennego materiału w Kolchidzie. Na pewno szereg gorączek miało miejsce w czasach starożytnych, w średniowieczu, ale najlepiej znamy i najszerzej są opisane gorączki złota, które wydarzyły się od XVII wieku do dziś.

Fot. Źródło – zbiory Andrzeja Śliwy

Pierwszą była brazylijska gorączka złota – mało znana i rzadko wspominana. Zaczęła się w 1698 roku, gdy w Brazylii tak zwani bandeirantes – włóczędzy, łazicy, którzy penetrowali busz i dżunglę w poszukiwaniu czegokolwiek co można sprzedać, złapać, zjeść, jako pierwsi znaleźli złoto. W przeciągu około dwudziestu lat blisko milion ludzi przyjechało z Europy i z Afryki, ponieważ wyłapywano także niewolników, szczególnie z Ghany, bo ludzie ci byli zaznajomieni z wydobyciem złota. W ówczesnych czasach to był wielki logistyczny wysiłek. W stateczkach, które były wielkości dużej łodzi przewieźć w ciągu kilkunastu lat milion pasażerów – trudno to sobie wyobrazić, ale tak się stało. W XVIII wieku Brazylia była głównym dostarczycielem złota dla całego świata, w tym czasie wydobyto około 800 ton złota. Tak wynika z danych naukowych. To była ostatnia słabo znana i słabo udokumentowana gorączka złota.

Świetnie znana jest gorączka złota w Kalifornii w 1849 roku. Znaleziono złoto i w przeciągu dwóch lat ponad 100 tysięcy poszukiwaczy penetrowało góry Sierra Nevada szukając złota. Kalifornia dopiero wtedy przyłączyła się jako stan do Stanów Zjednoczonych. Na bazie gorączki złota powstało San Francisco, rozwinął się cały regionalny przemysł. Wielu historyków uznaje to za najważniejsze po wojnie secesyjnej wydarzenie w Ameryce Północnej. W Kalifornii wydobyto wtedy około 3.700 ton złota do dziś, a historie poszczególnych odkryć, ludzkich przypadków są naprawdę fascynujące, można o nich bardzo długo opowiadać.

Następną bardzo znaną, opisaną przez Jacka Londona, sfilmowaną przez Chaplina, była gorączka złota w Klondike, na dalekiej północy Kanady i nad Morzem Beringa w Nome. To były ostatnie lata XIX wieku. Tę historię dobrze znamy, wiemy, że gazety pisały wówczas w San Francisco, że ludzie rzucali pracę, lekarze praktykę, prawnicy pozostawiali swoje biura, mężowie rzucali żony i żony mężów. Wszyscy spieszyli na północ szukać swojego złota. Ponad sto tysięcy ludzi wybrało taki los, niewielu znalazło swoją szansę, ale wydobyto w tym czasie z tych rejonów ponad 570 ton złota.

Obecnie dalej prowadzi się eksploatację w tych regionach i oczywiście ilość złota pozyskanego w tym regionie wzrasta.

Fot. Andrzej Śliwa

Zostawmy Amerykę Północną i popatrzmy na inne części świata. W 1850 roku odkryto złoże złota w Stanie Wiktoria w Australii. Odkrył je niejaki Hardgrave, facet, któremu nie udało się znaleźć złota w Stanach Zjednoczonych w czasie słynnej kalifornijskiej gorączki złota. Płynąc do Australii, jeszcze na statku założył się, że w ciągu dwóch tygodni znajdzie żyłę złota i jakimś dziwnym trafem znalazł. Australijczycy twierdzą, że w tym czasie wykrystalizowało się i zaczęło powstawać społeczeństwo i państwo australijskie. Do tego czasu miejsce było zapomnianą przez Boga i ludzi kolonią karną na krańcach świata. W czasie gorączki złota zaczęło się kształtować Melbourne i powstała nowa Australia.

Drugą gorączką złota w Australii była ta pod koniec wieku XIX, obejmowała tereny Australii Zachodniej. Znaleziono tam szereg bardzo dużych złóż, słynna złotą milę w Kalgoorlie, złoże, które jeśli chodzi o koncentrację złota na milę kwadratową jest największym i najbardziej nasyconym obszarem na świecie, trzeba dodać, że do teraz eksploatowanym. Z rejonu zachodniej Australii wydobyto 6.600 ton złota i prace wciąż postępują, nie wiadomo ile jeszcze znajdzie się złotych ton.

Fot. Andrzej Śliwa

Ostatnia z wielkich XIX wiecznych gorączek złota miała miejsce w Johannesburgu w Południowej Afryce. W 1886 roku Australijczyk George Harrison znalazł złoże złota. Później sprzedał swój udział za 20 funtów i poszedł szukać złota dalej. Zniknął z kart historii, plotka głosi, że po drodze zjadły go lwy. Ze złóż w Południowej Afryce wydobyto szacunkowo 1/4 całego złota znalezionego do tej pory na świecie. 47 tysięcy ton – licznik nadal bije i wydobycie się posuwa.

To były najważniejsze gorączki złota w historii, co nie znaczy, że nie zdarzają się one dzisiaj. Obecnie w Amazonii wydobywa się złoto w dużej ilości. Około 10 % światowego wydobycia to działania nielegalnych kopaczy w dżungli Konga, we wspomnianej Amazonii czy na wyspach Pacyfiku.

Współczesne gorączki złota

Wbrew pozorom współczesne gorączki złota są bardzo powszechne. Prawdopodobnie prawie 4 miliony ludzi na całym świecie zajmuje się obecnie taką działalnością. Oni muszą to robić, żeby z czegoś żyć, ale jednocześnie trują i niszczą środowisko, nie mają środków żeby je zabezpieczyć. Przy wydobywaniu złota używana jest rtęć, która przenika do organizmów, do gleby oraz roślin o pozostaje w tych miejscach. Przykładem takiej klasycznej współczesnej kopalni była Serra Pelada w Brazylii, gdzie ludzie używając wyłącznie swoich rąk i zupełnie prymitywnych narzędzi takich jak kilofy i łopaty wydobyli blisko 100 ton złota i wykopali olbrzymią, kilkudziesięciometrowa odkrywkę. Aby ochronić środowisko trzeba usystematyzować i ucywilizować dziki proces wydobycia, ale do tej pory nikt nie wie jak to zrobić…

Fot. Andrzej Śliwa

Jak obecnie „produkuje” się złoto?

Wspomniałem o nielegalnej produkcji złota, która odbywa się obecnie. Spójrzmy jednak na proces legalnego wydobycia i miejsca w których przebiega. Obecnie największym producentem są Chiny. Wyobraźmy sobie, że nie posiadając ani jednego ogromnego złoża na którym mogą bazować Chińczycy, wydobywają około 400 ton złota rocznie – 12% produkcji rocznie, najwięcej na świecie. Drudzy są Australijczycy. Mają swoją historię, Zachodnią Australię i bardzo wysoką technologię. Kolejni są Rosjanie, głównie z syberyjskich złóż i wciąż Amerykanie, ze złóż w USA oraz Kanadzie. Oto piątka przodujących w wydobyciu państw.

Fot. Andrzej Śliwa

Nowe złoża koncentrują się przy Pierścieniu Ognia wokół Oceanu Spokojnego oraz w Andach i Kordylierach, są także w Japonii i na słynnym Półwyspie Magadan czy wyspach Oceanii – wszędzie mamy kolejne nowe złoża złota.

Produkcja złota wygląda w tej chwili różnorako. Są to głównie nowoczesne, gigantyczne kopalnie posługujące się najnowszym sprzętem jak również kopalnie pojedyncze, gdzie jeden właściciel lub właściciel z rodziną posługuje się najprostszymi środkami, dłubie to złoto pod ziemią lub na ziemi i w ten sposób znajduje środki do życia.

Trzeba powiedzieć, ze ruda złota może wyglądać różnie. Nowoczesne kopalnie pracują najczęściej w oparciu o rudę złota niskiej jakości, czyli kilku gramów zawartości złota w tonie materiału. Stare kopalnie pracowały na innych złożach i na rycinach można znaleźć bryłki, kawałki minerałów kwarcu z żyłkami złota grubości kilku centymetrów, które błyszczały i pięknie wyglądały. Obecnie w kopalni cały proces wygląda zupełnie inaczej.

Fot. Andrzej Śliwa

W Kazachstanie, gdzie organizowałem i potem prowadziłem niedużą kopalnię złota wydobywaliśmy złoto w granicach 3-4 gramów z tony materiału. Zaprosiłem piękną panią żeby jej pokazać złoże złota i nasz magazyn złotej rudy. Pojechała ze mną zachwycona, pokazałem magazyn rudy, w którym leżały kopczyki brunatnej gliny. Pani popatrzyła na mnie i powiedziała: co to jest? Odpowiedziałem – to jest ruda złota. Skrzywiła się mówiąc, że to przecież wygląda jak paskudna glina. Podpadłem i później długo pracowałem nad tym, żeby odrobić te straty, ale niestety tak wygląda ruda złota. Pokazałem kilka tygodni później wytop złota z tej rudy i widać było rzeczywiście, ze jest to odlana bryłka złota. Później udało mi się tę panią namówić na małżeństwo, ale to już zupełnie inna historia…

Fot. Andrzej Śliwa

Poszukiwania złóż złota

Mówiliśmy o złożach, mówiliśmy o wydobyciu złota, ale żeby złoto wydobywać trzeba je najpierw znaleźć. W tej chwili poszukiwania złota odbywają się najczęściej na terenach niedostępnych, w wysokich górach, pustyniach, dżunglach, błotach, bagnach. Całe złoto, które było łatwo dostępne zostało już dawno znalezione. Teraz trzeba znajdować takie złoto, które było niedostępne dawniej, albo tak głęboko pod ziemią, że starzy poszukiwacze nie umieli go zidentyfikować. Warto o nich wspomnieć, bo byli bardzo skrupulatni i bardzo dokładnie prowadzili swoje badania. Oglądałem w Afryce sprawozdania poszukiwaczy z początków XX wieku i mimo że to byli słabo wykształceni ludzie ich mapki i opisy były bardzo szczegółowe i dokładne. Spenetrowali teren tak skrupulatnie, że jeżeli czegoś nie znaleźli na powierzchni to znaczy, że tego tam nie było. Pracowali bardzo dokładnie, zresztą wszyscy poszukiwacze czy górnicy złota bardzo ciężko pracują. Rzadko spotykałem ludzi, którzy z takim zapałem oddawali się swojemu zajęciu.

Fot. Andrzej Śliwa

Złoto i do pewnego stopnia kamienie szlachetne rozbudzają w poszukiwaczach i producentach entuzjazm, którego na próżno szukać w innych zawodach.

Współczesne poszukiwania poza tym, że są prowadzone w bardzo niedostępnych miejscach wspiera znakomita infrastruktura badawcza. Współczesny geolog ma do dyspozycji znakomite środki, znakomite dane laboratoryjne. Ma do dyspozycji przenośne spektrometry, które podają na miejscu skład, kompozycję mineralną i atomową poszczególnych skał. Ma odpowiednie zdjęcia satelitarne, zdjęcia lotnicze, inne badania i bardzo szeroki wachlarz możliwości. Mimo wszystko na końcu, przed przeprowadzeniem szczegółowego badania złoża i jego eksploatacji, musi przyjść człowiek, zobaczyć na własne oczy to złoże i ocenić czy będzie ono ekonomicznie dostępne czy też nie. Dlatego wśród geologów wciąż podstawowym narzędziem, tak jak od setek lat pozostaje geologiczny młotek, lupa i magnes do ocenienia podstawowych cech skały. Już powoli odchodzi do lamusa kompas. Dawniej ogromna ilość środków i sił szła na określenie w jakim miejscu, gdzie znajduje się geolog. W tej chwili GPS rozwiązuje sprawę. Naciska się guziczek i dobrze zaprogramowany, nowoczesny GPS podaje współrzędne z dokładnością do kilku metrów.

Fot. Andrzej Śliwa

Mity i opowieści o złocie

W poszukiwaniach metalu tak wartościowego i rzadkiego jak złoto powstają setki opowieści i mitów na temat tego gdzie można je znaleźć, gdzie zostało ukryte. Dziesiątki opowieści, mniej lub bardziej wiarygodnych, jest związanych z poszukiwaczami, którzy odnaleźli, a później zagubili złoże w Kordylierach, Andach czy Australii. Każdy kontynent ma kilka historii o swoich zaginionych złożach.

Jedną z najbardziej znanych historii jest mit o Eldorado, mieście ze złota, zagubionym gdzieś głęboko w amazońskiej dżungli. Nie znaleziono go do tej pory, ale wiąże się z tym faktem jedna znakomita anegdota. Dawno, dawno temu cesarz Karol V miał spore długi w stosunku do bankierów niemieckich i sprzedał im prawo do poszukiwania i pełnej eksploatacji Eldorado. Ten biznes okazał się dla niego udany, ponieważ cesarzowi podarowano długi, które były ogromne, a Eldorado szukamy kolejne pięćset lat.

Fot. Andrzej Śliwa

Złoto i wielkie oszustwa

Bardzo blisko mitów i niestworzonych historii znajduje się historia oszustw, która jest bardzo bogata i szeroko rozbudowana. Jedną z fantastycznych historii była ta związana z kopalnią w Arizonie. Na początku XIX wieku pewien cwaniak zorganizował, wykorzystując mit o kopalni złota eksploatowanej przez Apaczów, szwindel. Zbudował strukturę kopalnianą, włożył w to sporo wysiłku i pieniędzy, wynajął robotników i stworzył pracującą „kopalenkę” w miejscu w którym zupełnie nie było złoża. Następnie przywiózł ze wschodniego wybrzeża grupę bankierów, pokazał im czynną kopalnię i znaleziony gdzieś kawałek złota. Dostał od nich

trzy miliony dolarów na rozwój kopalni, to wtedy była fortuna. Oczywiście po ich odjeździe kopalnia została zamknięta, ludzie zwolnieni, a sam poszukiwacz pozostał z majątkiem. Trudno w nie uwierzyć, ale takie historie się zdarzają.

W latach 50. XIX wieku, szczególnie w Kalifornii, powszechny był proceder shotgun salting czyli solenie ze strzelby. Na czym to polegało? Handel działkami złotonośnymi był bardzo powszechny. Sprzedawano i kupowano różne miejsca, które zawierały lub nie zawierały złota. Nikt nie chciał kupować tego na „oko” tylko pobrać próbkę i zanalizować czy znajdowało się w niej złoto. Co robili sprytniejsi? Ładowali do dubeltówki odrobinę złotego pyłu i strzelali w skalną ścianę wstrzeliwując pył w jej powierzchnię. Następnie przyprowadzano klienta, któremu przedstawiano odcinek i zapewniano, że to złotonośna ruda. Ten zeskrobywał wierzchnią warstwę z pyłem, który został wstrzelony w strukturę i oddawał do analizy. Próba oczywiście pokazywała wysoką zawartość złota, więc delikwent kupował działkę na której nic nie było oprócz ściany pokrytej złotym pyłem. Był to proceder powszechny i szeroko stosowany w tym czasie.

Fot. Andrzej Śliwa

Chciałbym opowiedzieć historię, która wydarzyła się współcześnie. W 1993 roku trójka przedsiębiorców z Calgary sformowała kompanię pod nazwą Bre-X. Kapitał zakładowy wynosił 80.000 dolarów. W poszukiwaniach złota to właściwie nic, za takie pieniądze nie można wywiercić ani jednego otworu. Mimo wszystko zaczęli poszukiwania na wyspie Borneo i w przeciągu trzech lat ich kompania była warta 6 miliardów dolarów. Przedsiębiorstwo notowano na giełdzie w Toronto i Nowym Jorku jednocześnie. Wszystko zostało oparte na kłamstwie. Mówi się, że po dwóch negatywnych otworach trzeci otwór wiertniczy powstawał za ostatnie pożyczone pieniądze jakie mogli uzyskać. Jeden z trzech prowadzących odwiert, użył swojej obrączki, dodając kilka gramów złota do odpowiednich próbek. Proceder oparty na dodawaniu złota do próbek trwał przez trzy lata i nikt nie odkrył prawdy. O złoże zwane Busang walczył prezydent Indonezji, generał Suharto, prezesi największych koncernów górniczych. W momencie kiedy okazało się, że cały biznes opiera się na kłamstwie był to cios dla całej branży, dla całego przemysłu górniczego. Tej historii nie można było ciągnąć bez końca. Opowieść o spółce, która powstała od zera i osiągnęła wartość 6 miliardów dolarów jest przestrogą dla wszystkich, którzy chcą inwestować w niepewny interes związany z poszukiwaniem złota. Poszukiwania nie tylko złota, ale wszystkich minerałów i metali są procesem niesłychanie ryzykownym i odnalezienie czegokolwiek jest dużym sukcesem, ponieważ 99% przedsięwzięć nie prowadzi do odkrycia ekonomicznie wygodnego złoża. Wszyscy to jednak robią, ponieważ każdy ma nadzieję, ze będzie się znajdował w tym niewielkim ułamku procenta tych, którzy odnieśli sukces. Dlatego życzę wszystkim sukcesów w każdej dziedzinie w której będą próbować swoich sił…

Andrzej Śliwa – geolog, przez kilkadziesiąt lat zajmował się poszukiwaniem i eksploatacją złóż. Karierę rozpoczynał od pracy badawczej. W firmach poszukiwawczych pełnił wszelakie funkcje – od geologa terenowego do szefa przedsiębiorstwa. Był dyrektorem kopalni złota, członkiem rad nadzorczych w przedsiębiorstw górniczych. Pracował na kilku kontynentach, zarówno w olbrzymich górniczych koncernach, jak i niewielkich przedsiębiorstwach. Dokładnie poznał międzynarodowe środowisko poszukiwaczy i deweloperów budowniczych kopalń i złóż. Część swoich doświadczeń opisał w książce „Notatki geologa. Szmaragdy, złoto i… smak przygody”, Treść artykułu powstała na podstawie rozmowy przeprowadzonej 11 maja 2020 roku.

Fot. Tomasz Burek