Pierwszy transport

Rozmowa z Eweliną Małachowską, główną specjalistką Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Katowicach.

Źródło: IPN w Katowicach

Doskonale pamiętamy styczniową datę wyzwolenia obozu, ale co stało się 14 czerwca 1940 roku?

14 czerwca to moment, kiedy wyrusza pierwszy masowy transport więźniów do Auschwitz. Auschwitz w tym czasie jest nowym obozem, nie został przystosowany do nadrzędnego celu jakim jest zagłada. Na początku lat 40. nie mówiono jeszcze o całkowitym rozwiązaniu kwestii żydowskiej. Taki plan pojawia się za rok, dwa, kiedy machina eksterminacji zaczyna działać. W roku 1940 pojawiła się potrzeba stworzenia miejsca do którego będą trafiały osoby, które nie mieszczą się w aresztach czy więzieniach. Było już wiadomo, że takich ludzi będzie pojawiać się coraz więcej, bo rozpoczynała się Akcja AB, obóz koncentracyjny stał się potrzebny.

Źródło: Google Maps

Dlaczego Oświęcim?

Oświęcim pojawił się bardzo szybko, ponieważ posiadał gotową infrastrukturę, która nie wymagała większych zmian. W kolejnych latach jedynie wysiedlano okoliczne rodziny, aby miejsce stało się lepiej odizolowane. Być może rozważano również inne lokalizacje, bo Himmler zawsze dbał o to aby mieć możliwość wyboru, ale decyzja związana z Auschwitz zapadła tuż po wizji lokalnej i raportach, które zostały mu dostarczone. 27 kwietnia stało się jasne, że tego typu obóz powstaje w Oświęcimiu, a jego głównym komendantem zostaje Rudolf Hess. Co ciekawe naziści szykowali się na przyjęcie więźniów politycznych…

Źródło: IPN w Katowicach

Kim byli pierwsi więźniowie?

Na początku do Auschwitz trafia grupa trzydziestu zwyrodnialców z Sachsenhausen. W zasadzie wszyscy byli więźniami kryminalnymi. Od razu stali się funkcyjnymi – kapo, blokowymi, tymi, którzy nadzorują pozostałych więźniów i mają nad nimi władzę. Do tak przygotowanego obozu trafia ponad 750. polskich więźniów politycznych. Nie były to przypadkowe osoby, bowiem Akcja AB została tak przygotowana, aby wyłapać wszystkich buntowników, którzy mogli bruździć okupantowi niemieckiemu. Pojawiły się przypadki osób, które nielegalnie chciały przekraczać granicę, ale większość stanowili profesorowie wyższych uczelni, politycy, dziennikarze, prawnicy – wszyscy, których utożsamiano z elitą polityczną i intelektualną.

Podobna, licząca ponad 900 osób grupa trafiła w przeciągu miesiąca do więzienia w Tarnowie. To jest znaczące, takich więzień jak w tym mieście było na terenie kraju kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt. Co ciekawe Akcja AB miała na celu wymordowanie tych ludzi. Pomimo, że rozkazy mówiły o tym, aby ich natychmiast rozstrzelać, ci trafiali do aresztów, a w kolejnym etapie do Auschwitz. Trudno powiedzieć co kierowało żołnierzami, że zdecydowali się ich ocalić. W zasadzie skazali tych na większe cierpienie. Spośród osadzonych w Tarnowie wyłoniono 758 osób. Nie wiadomo na jakiej podstawie, zgodnie z jakim kluczem tak uczyniono. Członkowie rzeczonego transportu zostali przygotowani do drogi bardzo solidnie. Najpierw zdezynfekowano ich w mykwie żydowskiej, był to swoisty znak, a sam proces trwał całą noc. Później zostali połączeni w kolumny i ulicami miasta zagnani na rampę kolejową dworca w Tarnowie.

Źródło: IPN w Katowicach

Ten pociąg przyjeżdża do Oświęcimia…

Transport trafia do Oświęcimia, stacji docelowej. Stamtąd idą do budynku dawnego monopolu tytoniowego i tam rozpoczyna się procedura przyjęcia do obozu. Po raz kolejny ludzie przechodzą dezynfekcję, kąpiele, zostają całkowicie ogoleni i konfiskuje się im wszystkie rzeczy osobiste. Tak naprawdę po tych zabiegach pozostają nagie istoty z numerem obozowym.

Numery, które im nadano rozpoczynają się od 31. a kończą na 758. Brakuje jednak 25 osób. Wiemy, że w Tarnowie jedna osoba została wycofana z transportu – nie wiemy kim była, nie wiemy dlaczego tak się stało. Listy zostały przygotowane i zatwierdzone, a pomimo tego faktu jeden człowiek nie trafia do Auschwitz. To jest dziwne. Nie mamy również pewności co stało się z pozostałymi 24. osobami. Być może gdzieś w dokumentach doszło do pomyłki, jednak w przypadku skrupulatności okupanta jest to mało prawdopodobne. Być może podjęto decyzję o przekierowaniu do Stalowej Woli lub zamiary względem tej grupy były zupełnie inne.

Źródło: IPN w Katowicach

Nowa rzeczywistość, nowe okoliczności. Przed więźniami pierwszy apel.

To musiało być straszliwe doświadczenie. Ci ludzie, trafiając do obozu, zostali ogołoceni ze wszystkiego. Podczas apelu zastępca komendanta informuje ich, że jedyne wyjście z obozu jest przez komin, a jeżeli komuś się nie podoba może rzucić się na druty. Mówi też, że Żyd ma prawo żyć dwa tygodnie, ksiądz miesiąc, a pozostali trzy miesiące. Więzień nie ma żadnych perspektyw. Kolejną kwestią jest kwarantanna, zupełnie inaczej rozumiana niż chociażby ta, która znamy obecnie z autopsji. Tkwimy w izolacji i odpoczywamy od tego co nas czeka w przyszłości. Ci ludzie doświadczyli czegoś innego. Kwarantanna była pokazem przemocy i zjawisk, które na nich czekały.

Źródło: IPN w Katowicach

Czy obóz funkcjonował według ściśle określonych ram? Jak wyglądał dzień?

W Auschwitz zmieniały się jedynie pory roku. Następowały pewne wahania godziny apelu, który był oczywiście formą kary. Jeżeli ktoś zawinił – ukradł kromkę chleba lub ziemniaka i został przyłapany, dostawał „stójkę” i tak stał, na przykład przez dwie doby. Niezależnie od pory roku, zimą czy latem, w chodakach lub boso. Pomimo chaosu, który panował w obozie obowiązywał niemiecki ordnung. W pierwszym etapie, kiedy nie powstał jeszcze Auschwitz-Birkenau śmierć czyhała w każdym miejscu, życie w napięciu było powszechne, później było jedynie gorzej. Birkenau stało się kombinatem śmierci, w pewnym momencie zaprzestano tatuować przybyłym numery. Po selekcji trafiali prosto do komór gazowych.

Warto wspomnieć o jednym z symboli obozów jakim była nauka absurdalnych rzeczy. Do takich należała na pewno gimnastyka. Niedożywieni, nieubrani ludzie, musieli wykonywać serie morderczych ćwiczeń. Powszechna była na przykład nauka do granic perfekcji meldunków – zameldowania, odmeldowania czy zakładania czapki na głowę. Wiemy, że w innych obozach było podobnie. W Ravensbrück, w pierwszym okresie, kiedy nie było jeszcze natłoku więźniów, kwestią życia i śmierci było posłanie łózka. Musiało być posłane w idealny prostokąt. Jakakolwiek fałdka wiązała się z całodobową stójką – zimą, bez chodaków, na lodzie. To przykłady, kiedy brak perfekcji w działaniu potrafił zabić.

Źródło: IPN w Katowicach

Członkowie pierwszego transportu stali się legendą…

Tak, ostatni więzień z pierwszego transportu umarł blisko rok temu – 22 lipca 2019 roku. Kazimierz Albin Został zatrzymany w styczniu 1940 na Słowacji w trakcie próby przedostania się do Francji, gdzie tworzyły się pierwsze polskie oddziały po przegranej kampanii wrześniowej. Otrzymał numer obozowy 118. Pracował w obozowym zakładzie odzieżowym, a później w kuchni dla esesmanów. Po trzech latach uwięzienia zaczął planować ucieczkę, która miałaby się odbyć na wiosnę 1943 roku, jednak w wyniku niespodziewanego zbiegu okoliczności okazja do wydostania się z obozu nadarzyła się już w lutym tego roku. Warto poczytać o tym wątku, bo to fascynująca historia…

Polecamy także materiał zrealizowany dla Oddziału IPN w Katowicach.