Zumba

Botoks Patryka Vegi. Mimo przerysowania wielu scen związanych z zawodem lekarza jedna wraca do mnie często, bo często świat dziennikarzy ściera się ze światem medycznym. Nie rozumiem nomenklatury, mechanizmów, diagnoz, pomimo drobiazgowego tłumaczenia. Pocieszające, że doktor nie do końca wie czym jest setka, ale podkreśla, że setkę chętnie może wypić. Teraz, natychmiast, bo ręka coraz mniej pewna z wiekiem, a przypadków i stresu przybywa, odwrotnie proporcjonalnalnie do lekarzy – fachowców.
Scena. Wentylowanie zwłok. Śmierć mózgu i bezwładne ciało, ludzki cień, kukła poddana miarowej pracy respiratorów i kosmicznej aparatury, która mruga, piszczy i połyskuje owsiakowymi serduszkami. To ta scena, dzięki której dowiadujemy się o trudności wyborów i decydowaniu za kogoś. Oddział udarowy jest miejscem pełnym chęci do życia, chociaż życia tutaj niewiele. Dzisiaj stałem nad umierającymi ludźmi. Takie lokalizacje odwiedzamy często. Polska służba zdrowia jest kulawa, niedoinwestowana, mechaniczna, lista grzechów jest długa. Pozostałe obszary budżetu są bezzasadnie rozbuchane. Huczne otwarcie chorzowskiego rynku zbiegło się z zamknięciem oddziału onkologii dziecięcej w szpitalu na Truchana. Żyjemy w disneylandzie, który ludzkie zdrowie i życie spycha na margines. Cierpienie jest passe, niemodne i mało widowiskowe. Stoi w opozycji do zumby dla seniorów i piwnych festynów. Smutne.