Odpowiem wymijająco wprost

Powiem z umiarem, ale dobitnie – wałęsaliki lub wałęsizmy, stały się społeczeństwu bliskie. Obficie raczył nas nimi były prezydent Lech Wałęsa. Znany z barwnego i urokliwego języka, pozostawił dziedzictwo w postaci specyficznych konstrukcji językowych i osobliwości, które na stałe zadomowiły się w III Rzeczypospolitej. Lingwistyczne perełki zdobią język polski od wielu lat, wzbogacając kulturę kraju nad Wisłą. Wraz z upływem czasu patrzę na nie z pewnym sentymentem.

Wałęsaliki nie grzeszyły subtelnością, wbijały się jednak w pamięć jak gwoździe w deski. Jak zaznacza profesor Jerzy Bralczyk w swoich wypowiedziach, Lech Wałęsa był „językowym optymistą, wierzącym, że słowa zawsze znaczą to, co on chce”. Tak też się działo. Legenda Solidarności hojnie obdarowała nas antonimami, które zaczęły żyć własnym życiem. Ich specyficzny ładunek ekspresji działał orzeźwiająco. Po latach smutku i szarości nadawały rzeczywistości kolorów, ale niestety, z biegiem czasu trochę się przejadły.

Charakterystycznym elementem wałęsalików jest ich oksymoroniczny charakter. „Jestem za, a nawet przeciw” pozostaje językowym balansowaniem na linie, chociaż część z nas właśnie w ten sposób wyraża sądy i komunikuje się. Czasem Wałęsa popadał też w niekonsekwencję, jakby język był dla niego grą, a nie narzędziem przekazu. Słynne stwierdzenie „Odpowiem wymijająco wprost” pozostanie tego sztandarowym przykładem. Jego słynne zdanie „Zdrowie wasze w gardła nasze!” to prawdziwa perełka, trawestacja tradycyjnego toastu, gdzie Wałęsa potrafił przekształcić nawet najzwyklejsze powiedzenie w pełne wyśmienitego humoru.

Niektóre stwierdzenia prezydenta można śmiało nazwać wirtualnymi kozłami na parkiecie słów, bo doprawdy trudno je przeskoczyć. „Tonący brzytwy, chwyta się byle czego!” czy „Dokonałem zwrotu o 360 stopni” – czy pamiętacie okoliczności, które towarzyszyły ich wygłaszaniu?

Słowa mają moc, mogą płynąć gładko jak powiew wiatru trącający materię jedwabiu. Dlaczego Wałęsa tak często używał językowego sztucznego jedwabiu? Cóż, być może chciał przypomnieć nam, że polityka to także sztuka kabaretu, jednak w pewnym momencie metafory, porównania i słowne żarty zaczęły zastępować istotne treści, co okazało się zgubne.

Wałęsaliki wkradły się nie tylko do języka, ale także do kultury. Stały się tytułami filmów, audycji czy piosenek. „Plusy dodatnie, plusy ujemne” to nie tylko język Wałęsy, ale także nazwa filmu dokumentalnego. „Za, a nawet przeciw” czy „Ani be, ani me, ani kukuryku” – te frazy nie tylko zdobią nasz język, ale także wpisują się w historię polskiej popkultury.

Pod koniec 2023 roku ich istnienie wydaje się być absurdalne, archaiczne i niedopasowane do obecnych czasów. Zanim zgubimy się w labiryncie wałęsalików, pamiętajmy: „Nie można mieć pretensji do Słońca, że kręci się wokół Ziemi”. Oczywiście, bo każdy wie, że Słońce ma swoje plany, a my?

Fot. Domena publiczna