Kartka z kalendarza

W kalendarzu ubywa kartek, odrywam kolejną, na rewersie śledzę nieapetyczny przepis na obiad i mało praktyczną radę jak wywabić plamę z dywanu. Widzę, że w cienkim pliku papieru, który wisi na ścianie pozostało około 30 kartek. Mogą kryć recepturę na babciną nalewkę z pigwy, ujawnić domowe metody leczenia wrzodów lub pomóc stworzyć znakomity zakwas buraczany na świąteczny barszcz. Wkrótce zabraknie rad i przepisów, wtedy pożegnam 2021 rok.

Zauważyłem również, że kurczy się zasób greckiego alfabetu, którego litery od miesięcy wyznaczają kolejne odmiany i mutacje koronawirusa. Ostatnia w szeregu stoi omega. Może ona zamknie ten fatalny cykl, przecież oznacza koniec.

W ten sposób podzielam spostrzeżenia wielu ludzi, nie tylko posiadaczy kalendarza „zdzieraka”, który z początkiem roku jest gruby, dając nadzieję na mnogość możliwości, z kolei w grudniu prezentuje się licho, przypominając o niezrealizowanych postanowieniach. Mawiają, że wszystko musi mieć swoją alfę i omegę – początek i koniec, także kalendarz ścienny i pandemia.

Od ponad dwóch lat czas płynie niejednostajnie. Gorącym latem wartko, by wraz z kolejnym jesiennym lockdownem drastycznie zwolnić. W rytmie przemian staramy cieszyć się każdą małą rzeczą, lecz jest to coraz trudniejsze. Aktywność ogranicza się do kilku słonecznych miesięcy, później trzeba stać, jak dzisiaj, w kolejce po szarość i śnieg z deszczem.

W szerszej perspektywie nietrudno zauważyć, że powstaje osobliwy globalny film, w którym gramy przypisane role. Pomysły na scenariusze pojawiają się każdego dnia, o każdej godzinie. Kryją się za drzwiami szpitalnych oddziałów i w kątach naszych domów. Sączą z telewizora, rodzą gdzieś po przeciwnej stronie ulicy i w przedziale pociągu. Pojawiają się na ostatnim piętrze szklanego biurowca, przy kawiarnianym stoliku, albo na blacie tego, zalanego kawą biurka. W ten sposób tworzą się relacje i zależności, które z czasem łączą się w historie, wspomnienia, może nawet lęki. Warto wspomnieć o tym, że zarządzanie lękiem to potężny, nie tylko filmowy, przemysł.

Kiedy 10 lat temu Ridley Scott pracował nad scenariuszem „Prometeusza” sporą trudność sprawiło utrzymanie spójnej fabuły i skonstruowanie sprawnego mechanizmu wzbudzającego w widzu lęk. Wiadomo, że wszystko co w kinie generuje strach zostało odkryte, jednak wciąż boimy się tego co nieznane, niezbadane i nieprzewidywalne. Pierwotne lęki nigdy nie zawodzą – gaszą charyzmę, odwagę i skutecznie uciszają ciekawość.

W przypadku filmu, gdzie ograniczenie stanowi wyobraźnia reżysera lęk można wzbudzić w plastyczny sposób, na przykład tak:

Wielkie rzeczy mają małe początki – wyszeptał David, przyglądając się uważnie organicznej substancji na czubku palca wskazującego. Po chwili namysłu, energicznym ruchem android podał szklankę doktorowi Hollowayowi. Patogen niepostrzeżenie rozproszył się w szampanie i trafił wprost do gardła archeologa. Ten zdążył powiedzieć, że zrobiłby wszystko byle tylko znaleźć odpowiedzi na pytania, które go nurtują. Wystarczył jeden łyk, zapoczątkowanego procesu nie można zatrzymać…

A gdyby napisać odmienny, bardzo prawdopodobny i aktualny scenariusz?

…73 lata wcześniej w chińskim Wuhan siłownik sterujący śluzą laboratorium nie działa prawidłowo. Do sterylnego środowiska pracy przenika mikroskopijny patogen. Pozostaje niezauważony i wkrótce wymyka się poza hermetyczne pomieszczenie. Trafia na nosiciela, wnika do układu oddechowego, procesu ekspresji wirusa nie można odwrócić…

Ciąg dalszy projekcji doskonale znamy.

Od ponad dwóch lat czekam na kolejne zwroty akcji w globalnej superprodukcji, i gdyby to ode mnie zależało, już dawno zaserwowałbym widzom punkt kulminacyjny i pomyślne rozwiązanie.

Tymczasem coraz bliżej Święta, te zawsze cieszą, jednocześnie przyznam, że nie lubię końca roku. Ostatni dzień w ściennym kalendarzu należy traktować jako moment podsumowań i przyczynek do zakupu nowego „zdzieraka”. Przy obecnej dynamice w każdej dziedzinie życia, życia w ciągłej zmianie, w coraz mniejszym stopniu uznaję ten moment za godny jakichkolwiek postanowień i przestrzeń otwartą dla rodzących się nadziei.

Rok 2021, podobnie jak poprzedni, hojnie obdarowałby fabułą kilka hollywoodzkich thrillerów. Towarzyszące mu wydarzenia udowadniają, że logika nie rządzi światem, rządzi nim sprawnie zarządzany strach. Dlatego w Nowym Roku życzmy sobie umiejętności wyzbycia się lęku, niezależnie od tego jakie jest jego źródło.