To było spotkanie dwóch legend i dwóch muzycznych światów, które scaliły się w jeden, arcywspaniały wytwór ludzkiego talentu.
Pomysł niezwykłego duetu
Freddie Mercury, ekscentryczy frontman zespołu Queen, i Montserrat Caballé, uznana hiszpańska śpiewaczka operowa. Przez publiczność i krytyków określana była jako „La Superba” – zdumiewająca – ze względu na wyjątkowe możliwości głosowe. Oboje znaleźli się na jednej scenie.
Jak do tego doszło? Otóż Freddie był wielkim fanem Montserrat, która pochodziła z Barcelony. Postanowił zaproponować jej wspólną piosenkę. Caballé miała jednak jeszcze śmielsze plany. Sugerowała, żeby nagrali cały album razem – oczywiście Brytyjczyka nie trzeba było długo przekonywać.
Prace nad albumem rozpoczęły się w marcu 1987 roku, a udział w nich wziął także kompozytor i aranżer Mike Moran. Ich pierwszym utworem był „Exercises in Free Love”. Po wspólnym koncercie w Royal Opera House Caballé zaproponowała, by nagrali piosenkę o jej ukochanym mieście, Barcelonie.
Mercury i Moran napisali utwór „Barcelona”, który został nagrany w kwietniu. Po raz pierwszy publicznie wykonano go w maju na Ibizie, w klubie Ku Club. Było to niesamowite przeżycie, które zadecydowało o tytule całego albumu.
Hit z pogranicza dwóch światów
„Barcelona” została wydana jako singiel, a teledysk do niej wyreżyserował David Mallet. Wkrótce stała się międzynarodowym hitem. Singiel „Barcelona” zdobył drugie miejsce na listach przebojów w Wielkiej Brytanii, Holandii i Nowej Zelandii. Niesamowite osiągnięcie wyjątkowego duetu dowiodło, że artysta nie jest przypisany do jednego stylu muzycznego. Podziały na gatunki istnieją w głowach odbiorców, a trzydzieści lat temu nie było łatwo je przełamywać.
Album „Barcelona”, nagrany w 1988 roku, powstał w Szwajcarii i Londynie, a jego producentami zostali Mercury, Moran i David Richards. To był prawdziwy majstersztyk.
Miałem cztery lata, ale zdaje się, że pamiętam niezwykłe wydarzenie, które miało miejsce w październiku 1988 roku. Caballé i Mercury przybyli na zamek na wzgórzu Montjuïc w Barcelonie, by wziąć udział w ceremonii przekazania flagi olimpijskiej – wszystko rozgrywało się na moich oczach, w pierwszym, importowanym i kolorowym telewizorze.
Występ „La Superby” i Freddiego, podczas którego wykonali „Barcelonę”, transmitowały na żywo telewizje z całego świata. Wtedy usłyszeliśmy oficjalny hymn letnich igrzysk olimpijskich w Barcelonie. Drugim muzycznym tematem imprezy była piosenka „Amigos Para Siempre” w wykonaniu Sary Brightman i José Carrerasa. Wszystko, co działo się tego wieczoru było ekstraordynaryjne i nie z tego świata.
Utwór, który stał się hołdem
Po śmierci Mercury’ego w 1991 roku, „Barcelona” została ponownie wydana jako singiel z okazji igrzysk olimpijskich. Był to hołd złożony artyście – pięknu i magii jego twórczości. „Barcelona” znalazła się również na albumach kompilacyjnych Freddiego Mercury’ego i zespołu Queen, takich jak „Greatest Hits III” czy „The Freddie Mercury Album”.
Zastanawia, zresztą nie tylko mnie, w jaki sposób jeden utwór połączył dwóch tak różnych artystów, a zarazem stał się symbolem wielkich wydarzeń. A może to błędne myślenie – może ich artystyczne ścieżki były zadziwiająco podobne i bliskie sobie? „Barcelona” to hołd dla piękna, magii muzyki, magii cudownego miasta oraz najwspanialszy pomnik Montserrat i Freddiego, utkany z dźwięków, które pozostaną trwalsze od spiżu…
Fot. Bauer-Griffin, 1987