Czego oczy nie widzą. Ateńskie metro
Rzymskie jest smrodlawe i zapuszczone, a jego totalną antywizytówkę stanowi stacja tuż przy Koloseum o porządku rodem z Kalkuty. Warszawskie miejscami wydaje się paradne, nadeuropejskie, zaś na drugiej linii zdecydowanie przeszacowane, dolarsowe i derpieńskie. W Londynie trzeba mieć sporo siły w nogach i instynktu, aby trafić do właściwego korytarza, a w Pradze można miejscami pęknąć ze śmiechu. Jednak to nie kwestia estetyki, a drobnych różnic językowych jakie nas dzielą z południowymi sąsiadami. […]