czasem pisane, bo pisane czasem

Dzień, w którym zadrżała ziemia

Każdy mieszkaniec Górnego Śląska zna efekty wieloletniego wydobycia węgla. Tąpnięcia, towarzyszące ruchom górotworu, są częstym i nieprzewidywalnym zjawiskiem. Mimo że bywają uciążliwe, ich siła jest znikoma w porównaniu z prawdziwym trzęsieniem ziemi. Jego symptomy są zazwyczaj subtelne, to ledwo wyczuwalne drżenie ziemi i dziwny, głęboki pomruk wnętrza planety.

Dwadzieścia lat temu, w Turcji, doświadczyłem wstrząsów o sile ponad 5 stopni w skali Richtera. Choć miejscowi, przyzwyczajeni do takich zdarzeń, twierdzili, że nic szczególnego nie stało się, dla mnie była to traumatyczna i pełna grozy chwila. Dzwoniące szklanki, podłoga, która nagle zaczęła się „rozpuszczać” pod stopami – takie obrazy pozostają w pamięci na długo. A jednak, w obliczu prawdziwej katastrofy, moje wspomnienia bledną.

1 listopada 1755 roku

1 listopada 1755 roku Lizbona budziła się do życia, a mieszkańcy przygotowywali do obchodów Wszystkich Świętych, zupełnie nieświadomi, że wkrótce świat, który znają, przestanie istnieć. O godzinie 9:40 ziemia zaczęła drżeć, a dumne serce portugalskiego imperium stanęło na krawędzi zagłady.

Lizbona była wówczas jednym z najważniejszych miast Europy, pełnym bogactw, historii i życia. Jednak nawet tak wspaniałe miejsce nie miało szans w starciu z naturą. Trzęsienie ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera zniszczyło niemal wszystko. Wstrząsy były tak silne, że odczuwano je nie tylko w Portugalii – nawet Giacomo Casanova, przebywający w Wenecji, wspominał, że ziemia drżała także tam.

Panika, śmierć i zniszczenie

W ciągu kilku minut budynki legły w gruzach, tysiące ludzi zginęło, a miasto pogrążyło się w chaosie. Ziemia pękała jak płyty styropianu, a na ulicach pojawiały się szczeliny o szerokości kilku metrów. Przerażeni mieszkańcy wybiegali na ulice, próbując znaleźć schronienie pod otwartym niebem. W centrum Lizbony wstrząsy były tak silne, że wielu ocalałych udało się w stronę portu w nadziei na ratunek.

To, co zobaczyli na miejscu, wywołało jeszcze większy strach. Woda w zatoce nagle cofnęła się, odsłaniając dno pełne wraków i zaginionych ładunków. Chwilę później potężna fala tsunami o wysokości 20 metrów uderzyła w miasto, zmiatając wszystko na swojej drodze – port, centrum Lizbony, domy, place i świątynie. Tam, gdzie nie dotarła woda, rozpętały się pożary, które trawiły miasto przez pięć dni.

Zniszczone dziedzictwo i narodowa tragedia

Katastrofa była bezprecedensowa. Królewski pałac nad Tagiem legł w gruzach, a jego bogate zbiory – w tym biblioteka licząca 70 tysięcy woluminów oraz dzieła Tycjana i Rubensa – zostały bezpowrotnie utracone. Przepadły manuskrypty Vasco da Gamy i Krzysztofa Kolumba. Zniszczone zostały także najważniejsze świątynie, w tym Katedra Świętej Marii i liczne klasztory. Do dziś ruiny klasztoru Do Carmo są tragicznym świadectwem tamtych wydarzeń.

Trzęsienie ziemi zabiło od 10 do 40 tysięcy ludzi w samej Lizbonie, a w pobliskim Maroku życie straciło około 10 tysięcy osób. Miasto, które było jedną z najważniejszych metropolii Europy, zostało zrównane z ziemią w 85%.

Król w strachu, minister w akcji

Król Józef I ocalał jedynie dlatego, że przebywał w Belém, poza miastem. Nigdy jednak nie odzyskał spokoju. Strach przed zamkniętymi przestrzeniami towarzyszył mu do końca życia – zamieszkał w luksusowych namiotach, które stały się symbolem nowej, skromniejszej egzystencji króla.

Podczas gdy król popadł w lęk, markiz de Pombal, minister wojny, okazał się człowiekiem czynu. W odpowiedzi na pytanie „I co teraz?” odpowiedział: „Pochować zmarłych i zatroszczyć się o żywych”. To zdanie stało się symbolem jego stanowczości. Natychmiast rozpoczęto gaszenie pożarów, grzebanie zmarłych i walkę z ryzykiem epidemii.

Odbudowa miasta i narodziny nowoczesnej sejsmologii

Markiz de Pombal przystąpił do odbudowy miasta z pomocą architektów i inżynierów. Nowa Lizbona rosła nie tylko piękniejsza, ale i bezpieczniejsza. Szerokie aleje i przestronne place miały zapewniać porządek i bezpieczeństwo. Baixa Pombalina – nowe centrum miasta – było pierwszym na świecie przykładem architektury zaprojektowanej z myślą o odporności na trzęsienia ziemi. Budynki testowano, organizując marsze wojskowe, by sprawdzić ich odporność na wstrząsy.

Markiz de Pombal nie tylko zajął się rekonstrukcją Lizbony, ale także przyczynił się do rozwoju nauki. Zlecił przeprowadzenie pierwszych badań nad skutkami trzęsienia ziemi, wysyłając ankiety do parafii w całej Portugalii. Dzięki temu zebrano dane, które pozwoliły lepiej zrozumieć to zjawisko i położyły fundamenty pod nowoczesną sejsmologię.

Refleksje po katastrofie – filozofia i nauka

Trzęsienie ziemi wywołało nie tylko fizyczne zniszczenia, ale także głęboko wpłynęło na myślenie o naturze człowieka i świata. Katastrofa, która wydarzyła się w dzień Wszystkich Świętych, w jednym z najważniejszych katolickich miast Europy, wywołała burzliwe dyskusje. Wolter w swoim „Poemacie o trzęsieniu ziemi w Lizbonie” zastanawiał się nad przyczynami tej tragedii, pytając, dlaczego Bóg pozwala na takie nieszczęścia. Filozofowie Oświecenia, tacy jak Jan Jakub Rousseau, również podjęli temat, krytykując tradycyjne wierzenia i poszukując nowych odpowiedzi.

Trzęsienie ziemi w Lizbonie z 1755 roku zmieniło nie tylko samą stolicę Portugalii, ale również sposób, w jaki ludzie postrzegali świat. Z ruin dawnej metropolii wyrosło nowe miasto – piękniejsze, odporniejsze i bezpieczniejsze. Wydarzenie, które wstrząsnęło Europą, zapoczątkowało nową erę w nauce i filozofii, zmuszając ludzi do refleksji nad ich miejscem we wszechświecie.