czasem pisane, bo pisane czasem

Elphi

Hamburg to miasto o wielu obliczach, dosyć trudne do odczytania. Jest jednocześnie barwne i „zgruzowstałe”, radosne i eleganckie, pełne pamiątek po bolesnej przeszłości i miejsc, które tę pamięć starają się zatrzeć. Podczas II wojny światowej zostało dotknięte serią alianckich bombardowań, tak potężnych, że musiało, podobnie jak polska stolica, otrzepać się z kurzu, pryzm gruzu i zdefiniować na nowo.

Spaceruję po jego ulicach i próbuję wyobrazić sobie jak wyglądało lato 1943 roku, które było dla Hamburga wyjątkowo tragiczne. Wtedy operacja „Gomora”, seria nalotów bombowych przeprowadzonych przez brytyjski RAF i amerykański USAAF, sparaliżowała strategiczne i drugie co do wielkości miasto III Rzeszy.

Wybór celu był oczywisty. W Hamburgu znajdowały się cztery wielkie stocznie produkujące U-Booty oraz kilkanaście dużych zakładów zbrojeniowych. Niemcy, świadomi znaczenia miasta, skoncentrowali wokół niego obronę przeciwlotniczą, w tym 54 baterie ciężkiej artylerii i 22 baterie reflektorów, a podejść do portu strzegło około 20 sekcji niemieckich myśliwców nocnych. Mimo to, nie udało się zapobiec zniszczeniom i śmierci tysięcy ludzi.

Pierwszy brytyjski nalot rozpoczął się kilka minut po północy 25 lipca 1943 roku. Z 791 bombowców, które wystartowały z Wielkiej Brytanii, nad cel dotarło 728 maszyn. Bezchmurna pogoda oraz słaby wiatr nie stanowiły przeszkody i znaczniki celu spadły niemal dokładnie na centrum miasta.

W ciągu 50 minut zrzucono 2284 tony bomb, które zniszczyły centralne i północno-zachodnie dzielnice, w tym Altonę, Eimsbuttel i Hoheluft. W gruzach legły ratusz, kościół św. Mikołaja, główna siedziba policji, centrala telefoniczna oraz Hagenbeck Zoo, gdzie zginęły setki zwierząt. Straty wśród mieszkańców sięgnęły 1500 zabitych, a szalejące po nalocie pożary okazały się szczególnie dotkliwe i trudne do opanowania.

Niemiecka obrona była zdezorientowana zastosowaniem „okien” polegających na tym, że samolot wyrzucał w powietrze chmurę pozornych celów w postaci niewielkich pasków aluminium, powlekanego metalem włókna szklanego lub plastiku, co na ekranie radaru wyglądało jak grupa kolejnych celów. Bezradna obrona przeciwlotnicza zdołała zestrzelić jedynie 12 brytyjskich bombowców.

O godzinie 15:30 tego samego dnia nad Hamburg nadciągnęły 123 amerykańskie bombowce B-17, których celem były tereny stoczniowe. Liczne pożary i gęsty dym skutecznie utrudniły nalot i jego ocenę. 15 amerykańskich samolotów zostało zestrzelonych, a dalsze 67 maszyn odniosło uszkodzenia. Była to pierwsza akcja Amerykanów przeprowadzona we współpracy z Bomber Command, dowództwa, któremu podlegały dywizjony bombowe RAF.

26 lipca 1943 roku, nad Hamburg dotarły 54 amerykańskie maszyny B-17 z zadaniem zaatakowania stoczni U-Bootów. Ponownie silne zadymienie celu utrudniło atak, w wyniku którego stracono dwie maszyny. Z powodu słabej widoczności Amerykanie odstąpili od bombardowania miasta.

Nie trwało to długo. Kolejny nalot miał miejsce w nocy z 27 na 28 lipca. 729 brytyjskich maszyn pojawiło się nad Hamburgiem. Zrzucenie 2326 ton bomb w niespełna 30 minut spowodowało powstanie burzy ogniowej, która pochłonęła życie około 40 000 osób i zniszczyła 16 000 budynków. Miasto opuściło blisko 1 200 000 mieszkańców.

Następnej nocy z 28 na 29 lipca nad miastem pojawiły się tylko cztery brytyjskie lekkie bombowce Mosquito. Kolejny nalot, z udziałem 777 brytyjskich bombowców, miał miejsce w nocy z 29 na 30 lipca. Wskutek błędu, ładunki spadły na południe od planowanego celu, niszcząc m.in. dzielnice Wandsbek oraz Barmbek.

Ostatni nalot na Hamburg miał miejsce nocą z 2 na 3 sierpnia. Spośród 740 ciężkich bombowców biorących w nim udział, jedynie niewielka część dotarła do miasta. Bomby zrzucone na pobliskie Elmshorn zniszczyły 254 domy i zabiły 57 osób. Bomber Command stracił w tej akcji 30 załóg.

Bilans dziesięciodniowych nalotów był bardzo ponury. Całkowitemu zniszczeniu uległo 6200 akrów zabudowy, co stanowiło 74% powierzchni miasta. Zburzono bądź uszkodzono 580 zakładów przemysłowych, w tym wszystkie stocznie okrętów podwodnych oraz pobliską wytwórnię silników diesla. Blisko 2/3 mieszkańców Hamburga zostało zmuszonych do ucieczki. Prace w większości zakładów przywrócono po czterech tygodniach, jednak poziom produkcji sprzed nalotów osiągnięto dopiero po roku.

Przywołanie trudnych momentów historii miasta uzmysławia, że wojna, niezależnie od miejsca i okoliczności jest powszechnym złem. Hamburg podniósł się ze zniszczeń, rozwinął i pozostaje drugim co do wielkości miastem Niemiec. Jego współczesność jest wyrażona za pomocą symboli, a o jednym z najbardziej wyraźnych, chociaż bardzo kosztownym, należy koniecznie wspomnieć.

Obecnie, po ponad 80 latach od pamiętnych nalotów, w sercu tętniącej życiem dzielnicy HafenCity wznosi się imponująca Elbphilharmonie, znana także jako „Elphi”. To nie tylko sala koncertowa, ale symbol nowoczesnej architektury i kultury, którego historia sięga czasów cesarskich.

Niemiecki NOSPR powstał na miejscu dawnego Kaiserspeicher, cesarskiego spichlerza z 1875 roku, zniszczonego w pożodze II wojny światowej. W 1963 roku zbudowano tu portowy magazyn kakao, który stał się fundamentem dla nowej budowli. Przemiana starego magazynu w nowoczesną filharmonię była pomysłem architekta Alexandra Gerarda i historyczki sztuki Jany Marko. Początkowo ich wizja została odrzucona, ale znaleźli wsparcie architekta Jacques’a Herzoga, który naszkicował pierwszy projekt budynku z nadbudową przypominającą falę.

Projekt Elbphilharmonie powierzono szwajcarskiej pracowni Herzog & de Meuron. Sala koncertowa na 2 100 miejsc przypomina „szklany namiot” na szczycie dawnego magazynu. Fasada budynku składa się z 1 096 zakrzywionych szklanych elementów, które nadają mu unikalny wygląd. Wnętrze kryje wiele pomieszczeń: sale konferencyjne, spa, przestronny parking oraz taras widokowy o powierzchni 4 tys. m².

Budowa Elbphilharmonie rozpoczęła się 2 kwietnia 2007 roku, kiedy burmistrz Hamburga Ole von Beust, przedstawiciele firmy Hochtief Construction AG oraz architekt Pierre de Meuron wmurowali kamień węgielny. Pierwotnie planowano ukończenie budowy na 2010 rok, ale projekt napotykał liczne opóźnienia i problemy finansowe. Koszty wzrosły z początkowych 76 milionów euro do 866 milionów euro w 2016 roku. Mimo trudności, budowę ukończono, a budżet miasta pokrył 789 milionów euro z całkowitej sumy.

Elbphilharmonie, mierząca 110 metrów wysokości, stała się jednym z najwyższych budynków w Hamburgu. Oficjalne otwarcie budynku miało miejsce w 2017 roku i od tego czasu przyciąga miłośników muzyki i architektury z całego świata. Dzięki nowoczesnej bryle i doskonałej akustyce, Elbphilharmonie pozostaje jednym z najważniejszych punktów na kulturalnej mapie Europy. Trwa, przypominając o hanzeatyckiej spuściźnie Hamburga, jednocześnie udowadniając, że niemożliwe jest w zasięgu wyobraźni architektów.