Nowy początek

Piątkowej burzy towarzyszył nawalny deszcz, który zmył porządek ostatnich, upalnych dni. Zrobiło się czysto i rześko, a moje oblepione kurzem trampki miały okazję pozostać na dłużej we właściwym kolorze, a nie jedynie odbarwione. Na tej wystawie mogłyby stanowić interesujący przykład dobrego designu i trwałości, pomimo niesprzyjających warunków zewnętrznych.

Niezwykły czas „nowego początku” w II Rzeczpospolitej był pełen odwagi, odkryć, ścierania się starego z nowym, chwil zmiany optyki i zakopywania straszydeł z przeszłości. Modernizm płynął przez świat szerokim strumieniem wymywając, jak solidna ulewa, lepki kurz konwenansów, gorsetów zachowań i przyzwyczajeń.

Artyści okazali się konstruktorami lepszego świata. Oczywiście w tę tytaniczną pracę włączyli się wszyscy reformatorzy innych dziedzin ludzkiego życia. Nowoczesność rozpędziła się, manifestując postęp w opływowych kształtach lokomotyw, samochodów, przedmiotów dnia codziennego czy fantastycznych, nawiązujących do transatlantyków fasadach budynków.

Sztuka miała okazję wziąć czynny udział w wielkim dziele naprawy nowoczesnego świata,  pomóc stworzyć go na nowo, ale bez powtarzania błędów z przeszłości. Wytwory międzywojennej myśli technicznej, ich estetyka i użyteczność wciąż budzą zachwyt. Jednocześnie, oglądając tę niezwykłą wystawę narasta smutek – przecież wiadomo, że złoty czas mieścił się w niewielkim oknie postępu, a to w 1939 roku zostało brutalnie zamknięte.