Can’t help myself

Zanim przeczytasz tekst, obejrzyj wideo poniżej.
Jako dziecko zastanawiałem się, dlaczego gepardy i lwy uwięzione za kratami zoo, krążą niespokojnie po swoich wybiegach. Koty, regularnie karmione i doglądane, mogły przecież leżeć leniwie, zerkając lekceważąco na gapiów, podobnie jak krokodyle, które za nikim i niczym nie spieszą.
Robot przemysłowy projektu „Can’t Help Myself” tańczy, obraca się i wygina niespokojnie w swojej przezroczystej klatce, podobnie jak stworzenie schwytane i wystawione na pokaz. Tłumy zbliżają się, zatrzymują, rozważają sens jego bytu i odchodzą, żeby obejrzeć kolejny eksponat.
Automat, składający się z masywnego ramienia z łopatką i obrotowego trzonu, został zaprogramowany tak, aby gęsta, głęboko czerwona ciecz nie znalazła się poza określonym obszarem. Płyn przypominający krew nieustannie wycieka, uruchamiając sensory. Następnie maszyna zagarnia ramieniem „krwawe” kałuże, zasilając własny „krwioobieg”.
Aktywność robota nie sprowadza się tylko do zbierania z podłogi płynu hydraulicznego. Konstruktorzy zaprogramowali go tak, aby wykonywał 32 różne ruchy. Od drapania, poprzez gest pozdrowienia, aż do radosnych pląsów. Naśladując ludzkie ruchy staje się nam bliski, jest wręcz hipnotyzujący.
Płyn, podobnie jak ludzka krew, jest niezbędny do funkcjonowania ustroju. W przypadku maszyny, poważny wyciek skończy się zatarciem podzespołów i śmiercią maszyny.
Konstruktorzy pozwolili urządzeniu wykonywać beztroskie tańce przed widzami. W 2016 roku, kiedy projekt został uruchomiony, robot poruszał się, spędzając większość czasu na interakcji z tłumem, ponieważ mógł szybko zniwelować drobne wycieki. Po kilku latach, jak widać na filmie, wygląda na zużytego, wykonuje desperackie i chaotyczne ruchy.
Czasu wystarcza jedynie na to, aby utrzymać się przy życiu. Ilość wyciekającego płynu hydraulicznego stała się niemożliwa do zebrania, a kałuża sięga coraz dalej.
Ostatnie dni funkcjonowanie maszyny upływały na niekończącym się cyklu pomiędzy podtrzymywaniem życia a jednoczesnym wykrwawianiem się.
Po trzech latach, w 2019 roku, ramię robota w końcu uległo uszkodzeniu, zatrzymało się i nagle obumarło. Praca została pierwotnie przygotowana na wystawę „Tales of Our Time” w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. Pozostawiła wiele kluczy interpretacyjnych. Jaki jest sens działania tego wytworu ludzkiej inżynierii?
Wnioski są smutne. Czy, podobnie jak robot, nie możemy uciec od systemu i z biegiem lat powoli toniemy w coraz większej liczbie obowiązków, oczekiwań i braku czasu, którym możemy się cieszyć? Czy podobnie jak maszyna, bez względu na to, co się uczyni i jak bardzo stara, nie odwrócimy nieuchronności losu?
Mat. Umberto Luparelli