Ścieżką Caspara

Miejsce determinuje

Caspar David Friedrich urodził się we wrześniu 1774 roku. Pomimo upływu 248 lat sylwetka miasta uwieczniona przez artystę z portu w Wieck i pól Neuenkirchen nie zmieniła się znacząco. Wieża kościoła św. Mikołaja tworzy wyraźną dominantę i wciąż pozostaje najwyższym punktem i budowlą w promieniu kilkunastu kilometrów. To jeden z ulubionych motywów artysty – przed widzem wyrasta świat budzący skojarzenia z tolkienowską sagą – strzeliste budowle górują nad rozległymi równinami – wkoło zionie pustką.

Gdybym potrafił namalować cokolwiek, co mogłoby przypominać prace Caspara, polubiłbym tę porę roku. Jesień sprzyja powstawaniu mgieł, które unosząc się nad gruntem i wielkimi połaciami łąk i pól uprawnych fałszują perspektywę. Każą zadać pytanie – gdzie kończy się ląd, a gdzie rozlewają wody Zatoki Greifswaldzkiej? Dzisiaj mamy jeden z takich nieoczywistych poranków, gdy niebo styka się z morzem, podobny spektakl odbędzie się kilkanaście godzin – wieczorem. Może wtedy zobaczymy „Greifswald w blasku księżyca” – taki jak ten z płótna poniżej, jednego z moich ulubionych. Prezentuje nieziemski krajobraz, daleki od akademickich, poprawnych linii.

Greifswald w blasku księżyca autorstwa Caspara Davida Friedricha/Fot. domena publiczna

Greifswald, dzięki unikalnemu położeniu, sąsiedztwu morza i lasów, pozostaje bardzo wdzięcznym miejscem pracy pejzażystów – także współczesnych. Tożsamość miasta budowano przez wieki, a jego początki wyznacza założenie w 1199 roku cysterskiego zespołu klasztornego w Eldenie. To jedno z ulubionych i najczęściej utrwalanych przez Caspara Davida Friedricha miejsc. Chociaż wielu z nas kojarzy obrazy z charakterystycznym ceglanym ostrołukiem, zawieszonym nieraz w fantastycznej przestrzeni, nie każdy wie o tym, że mowa o ruinach Eldeny – miejscu pochówku Anny Jagiellonki, córki Kazimierza Jagiellończyka i żony Bogusława X. Historia tego miejsca jest przejmująca, zwłaszcza teraz zapisuje się na nowo, kiedy cegły kruszeją, a mury powoli zaczyna otulać flora.

Podczas wiosennych i jesiennych sztormów lepiej nie zapuszczać się w ten rejon. Nadbałtyckie, północne podmuchy wiatru są bardzo gwałtowne i obrywają stare, osłabione chorobą konary drzew, a tych wokół pozostałości klasztoru rośnie mnóstwo.

Kilkaset lat temu z Eldeny nad brzeg Zatoki nie trzeba było przedzierać się przez las, brak było zabudowań, nie licząc kilku nadmorskich, rybackich chat. Wielka otwarta przestrzeń pozwalała zakosztować szerokiej perspektywy. Gdyby Caspar znał specyfikę współczesnej emisji telewizyjnej wiedziałby, że warto spojrzeć na świat w formacie 16:9, panoramicznym, nigdy nie wolno poddawać się ograniczeniom. Także dzisiaj, za jednym zamachem można omieść wzrokiem panoramę miasta, port i odległe klify Rugii, którą nie tylko ja uznaję za jedno z najbardziej tajemniczych i mistycznych zakątków regionu Meklemburgii.

Nieodkryty i niedoceniony

Landszafty Friedricha były wielokrotnie kopiowane, stanowiły również inspirację dla kolejnych pokoleń artystów. W Muzeum Miejskim w Greifswaldzie znajduje się pokaźna kolekcja jego dzieł. Chociaż są do siebie podobne, każde z nich niesie nieco inne przesłanie. Artysta przez dziesięciolecia pozostał niezrozumiany, w związku z tym, jak wielu ludzi niepasujących do gorsetu czasów, tkwił w zapomnieniu. Sytuacja zmieniła się na początku XX wieku. Gdy dziewięć obrazów Friedricha uległo zniszczeniu w czasie pożaru w Monachium w 1931, Max Ernst oświadczył, że sztuka poniosła dotkliwą stratę. W greifswaldzkim Muzeum czytamy, że „dziesięć lat wcześniej Ernst odkrył dzieła zapomnianego pejzażysty w muzeum w Kolonii. W swoich dadaistycznych i surrealistycznych pracach ukazywał elementy obrazów Friedricha, m.in.: tajemnicze postacie. Mark Rothko przedstawiał na obrazach z lat 50. wizję nieskończonej przestrzeni, jak w obrazie „Mnich nad brzegiem morza”. W dziele „Zaczarowany las” pędzla Jacksona Pollocka można dostrzec złowieszczy nastrój odczuwalny na obrazie „Strzelec w lesie”. René Magritte malował odwrócone tyłem postacie przypominające ludzi z obrazów Friedricha.”

Wiek XX przywrócił pamięć o artyście, a XXI pozwala zrozumieć twórczość Friedricha, daje możliwość odkryć ją na nowo. Jego przekonanie, że każde zjawisko w przyrodzie posiada duszę w ówczesnych czasach mogło zostać uznane za herezję, obecnie co najwyżej wpisuje się w pewien nurt filozofii i pojmowania świata. Dzieje artysty zostały szczegółowo opisane, podobnie jak twórczość, którą poddano interpretacji na każdym z możliwych pól eksploatacji.

Warto wspomnieć, że odszedł po cichu i w bardzo smutnych okolicznościach. Przepadł w otchłań wraz z jego twórczością. W 1835 roku doznał udaru mózgu i paraliżu prawej strony ciała. Żeby podratować wątłe zdrowie udał się na kurację do Teplitz. Odzyskał siły na tyle, by móc zająć się rysowaniem i malowaniem. Czas stabilizacji nie trwał jednak zbyt długo. W 1837 przeszedł kolejny udar, który zakończył się prawie całkowitym paraliżem i dalszym pogorszeniem stanu psychicznego. W 1839 nie był już w stanie pracować. Jego przyjaciel i znany pisarz Wasilij Żukowski odwiedził go po raz ostatni w 1840 roku. Pisał o artyście: Smutny wyniszczony człowiek. Płacze jak dziecko…

Klasztor w Eldenie autorstwa Caspara Davida Friedricha/Fot. domena publiczna

Obłoki Caspara

Kilka tygodni temu na wieczornym niebie nad Polską pojawiły się obłoki srebrzyste. Rzadkie zjawisko przykuwa uwagę swoim pięknem, zadziwia, niektórych może przestrasza. Tutaj jest o wiele częściej spotykane. Charakterystyczne chmury powstają wysoko w mezosferze, granica przebiega na wysokości ok. 85 km, gdy temperatura w tej warstwie spadnie poniżej -128℃, co dzieje się właśnie w okresie letnim. Warto wspomnieć, że latem niebo nad Greifswaldem przez wiele tygodni pozostaje prawie bezchmurne – jesienią, jak mówią tubylcy, rozpoczyna się noc polarna i szaruga która trwa do połowy marca. Sięgając do źródeł naukowych można przywołać najbardziej popularną i wiarygodną teorię sugerującą, że obłoki srebrzyste składają się z cząsteczek pyłu meteorowego, rzadziej wulkanicznego, osadzonego w kryształach lodu. Te kryształy lodu, które zawierają cząstki pyłu z meteoroidów i komet, są tak małe, że ich wielkość jest porównywana do cząstek w dymie papierosowym.

Caspar David Friedrich nie mógł wiedzieć w jaki sposób powstają „magiczne” chmury. Mimo to pejzażysta malował obłoki o niezwykłych kształtach, podkreślał różnorodność zjawisk atmosferycznych i śmiem twierdzić, że zdecydowanie bardziej fascynowała go mniej przyjemna pora roku wraz z jej depresyjną aurą. Gdyby żył w obecnych czasach prawdopodobnie pozostałby wierny twórczości Lany del Rey.

Caspar z pasją i upodobaniem malował obłoki, które uosabiają tajemnicę i tworzą główny element nieznanego świata. Na obrazach widzimy rzeczywistość do której widz nie ma dostępu. Obłoki dzielą plany na płótnach, przysłaniają to, co odbiorca pragnie odsłonić, co jest z pozoru dostępne na wyciągnięcie ręki. Chmury rozpościerające się na niebie po burzy, drobne chmurki łagodnie poruszane wiatrem lub ciężkie chmury zwiastujące deszcz stają się symbolem nieskończoności i przemijającego czasu. Nieraz Friedrich daje nam prztyczka w nos, kiedy próbujemy sięgnąć głębiej, wtedy pojawia się tajemnicza zasłona utkana z chmur. Podobnie jak w życiu, zjawiska błahe i oczywiste nabierają mistycznego znaczenia – wystarczy je zręcznie i odpowiednio przysłonić.

Wspólne ścieżki

Chociaż każdy chadza swoimi ścieżkami, co dnia trafiam na ten sam szlak, którym kilkaset lat wcześniej wędrował po mieście Caspar David Friedrich. Tutaj urodził się i wychował, przesiadywał nad brzegiem Rycku, odwiedzał Rynek i sąsiadów, przyglądał się studentom najstarszego uniwersytetu na Pomorzu. Rodzina mieszkała w dużym domu przy ulicy Langen Gasse 28. Friedrich od najwcześniejszych lat życia był nieśmiały i małomówny, ale to dosyć powszechna cecha ludzi północy. Nie są tak otwarci jak mieszkańcy Bawarii, bliżej im do Skandynawów. Mniej biesiadują, a jeżeli tak się zdarzy to czynią to pospiesznie i o wiele ciszej i skromniej niż Polacy, bez zbędnej celebracji oraz nonszalancji. Ponadto, co w sposób szczególny mnie ujmuje, są zdyscyplinowani, uprzejmi i punktualni.

Zastanawia mnie czy na wybór najbliższych sercu artysty miejsc miało wpływ wychowanie i wydarzenia z dzieciństwa. Być może tak się stało. Mały Caspar przeżył rodzinną tragedię. Gdy miał siedem lat, zmarła jego matka. Sześć lat później zginął jeden z jego braci, ratując go po wypadku w czasie jazdy na łyżwach. Chłopiec otrzymał od ojca surowe wychowanie, oparte na zasadach protestantyzmu. Splot przypadków i życiowych wypadków sprawił, że stał się zamkniętym człowiekiem. Caspar został uznany za introwertyka, a zarazem zapisał się w dziejach jako genialny twórca, który milcząc snuje przy pomocy pędzla lub ołówka złożoną opowieść o świecie, naturze, Absolucie, ludziach i miejscach.

Greifswald usiany jest tabliczkami na których znajdziemy reprodukcje widoków uwiecznionych ręką niepospolitego artysty. On naprawdę zasługuje na uwagę i zrozumienie, aby przekonać się o tym należy poznać jego liczne dzieła. Prace Caspara odkryłem kilkanaście lat temu i coraz wyraźniej zauważam, że mamy do czynienia ze złożonym przekazem. Trzeba tylko usiąść przed płótnem i wsłuchać się w to, co chce powiedzieć autor – a mawiał tak: „Muszę całkowicie oddać się otaczającej mnie przyrodzie. Zespolić z moimi chmurami i skałami, aby udało mi się pozostać tym, kim jestem…”