Jutra nie będzie

Obrazki z Afganistanu to świat wykraczający poza granice absurdu. Ludzie uczepieni podwozia samolotu, reporterka CNN – jeszcze w sobotę, ubrana w czerwoną bluzkę, może nosić ozdobne kolczyki. Dzisiaj jest owinięta czarnym hidżabem, relacjonuje ucieczkę z miasta, w tle widać rozwścieczony tłum. Studentka Uniwersytetu w Kabulu mówi o tym, że pozostaje jej spalić wszystkie pomoce i prace naukowe. Jako kobieta przestanie być podmiotem, stanie się przedmiotem, przestanie istnieć, chociaż wciąż żyje. Ma więcej szczęścia od pozostałych. Liczba cywilnych ofiar przekroczyła 110 tys. w ciągu ostatnich 12 lat, od czasu gdy Misja Wsparcia Narodów Zjednoczonych w Afganistanie prowadzi dokładną dokumentację ofiar. Ilu ludzi zginęło wcześniej nikt nie liczy.
 
Logika podpowiada, że jeśli chcemy zrozumieć otaczający świat, musimy go widzieć jako całość, a nie jedynie fragment dostrzegalny z naszego punktu widzenia.
 
Pamiętam przekazy z wojny w Iraku, Jugosławii i Czeczenii. Telewizyjne szkło nie oddaje dramatu wydarzeń, bo wojny od dawna prowadzi się, za pomocą nowych metod i nowych środków, to wojny niewypowiedziane, ukryte przed oczyma świata, który się łudzi, że wszystko widzi i rozumie. Dron nadlatuje, ludzie znikają. Pocisk wystrzelony z obcego terytorium trafia do celu odległego o 200 km. W okamgnieniu wyparowuje wioska wraz z mieszkańcami. W 2001 roku byliśmy świadkami upadku Wież, zaś wojna w Afganistanie miała być odpowiedzią na konkretny akt terroryzmu. Trzeba zdać sobie jednak sprawę z faktu, że wzajemne złości są ze sobą powiązane.
 
Od roku 1983 Stany Zjednoczone zbombardowały Liban, Libię, Iran i Irak. Od 1991 roku embargo nałożone przez USA na Irak Saddama Husajna po wojnie w Zatoce pociągnęło za sobą, według amerykańskich szacunków, około pół miliona ofiar, w tym wiele dzieci, które zmarły na skutek niedożywienia. 50. tys ofiar rocznie to liczba, która niewątpliwie budzi w Iraku oraz w tych, którzy się z nim identyfikują, złość podobną do tej, jaką nowojorska hekatomba wywołała w Ameryce.
 
Dzisiaj, po dwudziestu latach stacjonowania na obcej ziemi, globalne mocarstwa wycofują się, ewakuują personel, wszystkimi możliwymi metodami i drogami. Militarne potęgi ustępują przed prymitywnym reżimem talibów, a dramatowi przygląda się cały świat. To wstyd, że w 2021 roku porzucono miliony ludzi, którzy zostali oszukani, pozostawieni bez złudzeń i nadziei. Jutra tam nie będzie, bo nawet wczoraj to znacznie za późno.