Trzy lata temu sięgnąłem po scenariusz lekcji, który zgodnie z założeniami autorki powinien być dopasowany do poziomu dojrzałości i umiejętności uczniów. W trakcie lektury, trzeba przyznać dosyć topornej treści, przypomniałem sobie szkolne czasy, kiedy, co prawda z wyjątkami, obowiązywał klucz myślowy. Do wszelkich kagańców, kluczy i regulacji odnoszę się z nieskrywaną niechęcią i obrzydzeniem, co wiele razy kosztowało mnie sporo niezrozumienia i utratę ewentualnych profitów. Jednak mądrzejsi mawiają, że śnięte ryby płyną z prądem i tego głosu warto posłuchać. Za przykład dobrej praktyki niech posłuży fiński model edukacji. Nie zakłada nauki szkolnych przedmiotów, a jest jednym z najbardziej efektywnych na świecie, o czym świadczą globalne testy, rankingi i sukcesy młodych Finów na płaszczyźnie naukowej. Warto zapoznać się z jego założeniami i schematem pracy nauczyciela!
Prawdą jest, że wiedza to potęga. Prawdą jest również, że w oderwaniu od realiów i praktyki, pozostaje podręcznikową, martwą mądrością. W szkole za brak wiedzy stawia się ocenę niedostateczną, zaś kreatywność jest w nikłym stopniu nagradzana. System zerojedynkowy determinuje schematyczne myślenie i nie prognozuje niczego dobrego. Trwa hodowla fachowych idiotów, dla których rozdział empiryczny w jakimkolwiek projekcie pozostaje enigmą. Tego dnia pozwoliłem sobie na odrobinę luksusu niewiedzy i mały eksperyment. Trzeba próbować, gdyż zawsze mamy szansę na osiągnięcie efektów, które mogą przejść nasze oczekiwania.
W jaki sposób wzbudzić kreatywność i odczarować prozę lekcyjnej godziny? Przepis jest prosty, a odpowiedź na to pytanie znajduje się na wyciągnięcie dłoni. Uczniowie otrzymali białą kartkę i zadanie do wykonania. Ze zdziwieniem patrzyli na niezadrukowane arkusze, które powędrowały na szkolne stoliki. Zadanie nie miało treści, było po prostu zadaniem. W sali zaległa cisza, bo na tablicy nie pojawiło się polecenie, zabrakło komunikatu: napisz, zredaguj, zanalizuj.
Młodzi ludzie nie mogli mnie o nic pytać, zostali sami z kartką papieru, ograniczeni jedynie własnym umysłem i wyobraźnią. Minęło 45 minut. W tym czasie dało się słyszeć rozmaite dźwięki i zauważyć całą paletę zachowań. Od zdziwienia po twórczą ekstazę.
W rezultacie powstały: aeroplany, które nigdy nie wzbiją się w powietrze, piekła i nieba, czyli origami eschatologii podzielone na niebiański błękit i piekielną czerwień. Jak spod ziemi wyrosły papierowe ptaki: po ławkach przefrunęły sznury żurawi, akurat czerwonych, bo biały był nudny. Nie zabrakło list słów i myśli uczesanych lub rozczochranych, które akurat przyszły komuś do głowy. Kto nie sięgnął po słowo, ten wyraził swoje emocje rysunkiem kwiatów, gdyż kwiat ma liście i można nim zapełnić kartkę.
Rozważania filozoficzne nie ograniczyły się jedynie do Sokratesa i Platona, stoickiego spokoju czy trudnej wolności. Ze zdziwieniem i podziwem czytałem przemyślenia godne dojrzałego człowieka, obarczonego balastem doświadczeń. Młodzież dorasta do problemów świata zadziwiająco szybko lub świat dogania młodzież w niespotykanym tempie. W przeciwnym kącie sali rozpleniły się rysunki kotów, podobne do tych z japońskich kreskówek. Bezokie, cudaczne i przerysowane twory, niepodobne faunie tego świata. Z podręcznika biologii ktoś przerysował schemat ludzkiego wnętrza, z całym bogactwem organów. W trzeciej ławce konstelacje kropek rozrysowane na papierze w sposób pozornie przypadkowy po chwili połączyły przemyślane linie, a te w toku ewolucji połączyły się w kształty.
Zrodziło się również nic zamknięte w prostokątnej materii. Bardzo na to liczyłem. Nic też miało prawo powstać, ale stanowiło w większym stopniu coś, niż w ogóle nic. Biała kartka, pustka, tabula rasa, która odznaczała się wyraźnie na tle prac twórczych pełniła funkcję zaprzeczenia szkolnego zadania. W rezultacie uczniowie doszli do wspólnego wniosku. Naturą człowieka jest rozwój. Z czego wynika? Z potrzeby chwili, wewnętrznego niepokoju, stałych poszukiwań? Trudno ocenić, zaś powody tego wyrazu myśli są rozmaite.
Człowiek raczej dąży do stworzenia czegoś, niż do niczego – padło z sali spontaniczne stwierdzenie. Z niczego może powstać coś – ktoś dodał. Po kilkunastu minutach doszliśmy do wspólnego wniosku, że społeczeństwa cechuje różnorodność. Ludzie są odmienni, bo nawet dwa samoloty były różne, choć podobnie nie mogły wznieść się w powietrze. Tego stanu nie można uznać za porażkę, ale cenne doświadczenie.
Jeśli nie ma treści zadania, to również trzeba myśleć, być może nawet bardziej. Nie zawsze sytuacja pozwoli ocenić, jakie rozwiązanie jest lepsze lub gorsze, gdyż czasami może istnieć wiele rozwiązań o podobnej wartości. Jeden z uczniów powiedział, że nie wiedział, co ma zrobić, więc nie zrobił nic. Prawda o działaniu, jak widać, leży pośrodku – czasami mniej znaczy więcej. W przypadku naszych zajęć mniej, w zasadzie „nic”, nakłoniło do przemyśleń i wzbudziło żarliwą dyskusję. Polecam tę formę ćwiczenia.