Dzisiaj imieniny obchodzą Paschazy i Spycimir. Najlepsze życzenia trafią także do tysięcy Ryszardów, bo jak powszechnie wiadomo, wszystkie Ryśki to fajne chłopy. W płynącym potoku czasu pojawiają się mniej lub bardziej doniosłe wydarzenia. 26 kwietnia to data wielu rozstrzygnięć.
Nie sięgam pamięcią do 1977 roku, ale wiem z opowiadań i relacji, że dokładnie 43 lata temu w Katowicach wykonano wyroki śmierci na seryjnym mordercy Zdzisławie Marchwickim i jego bracie Janie.
W kwietniowe południe szesnaście lat temu, Lew Rywin został skazany nieprawomocnie przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku pozbawienia wolności oraz 100 tys. zł. grzywny. Pamiętam doskonale fakt, że sąd zmienił kwalifikację czynu z płatnej protekcji na oszustwo.
Dwanaście lat temu żyliśmy kwietniowym wydarzeniami w Gdańsku. Ingres nowego metropolity Sławoja Leszka Głodzia rozpoczął się nie w południe, jak planowano, a kwadrans później. Przyczyną było spóźnienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na to wydarzenie złożyło się wiele obrazów. Zebrani przed katedrą owacyjnie witali gdańskiego lidera PiS-u, posła Jacka Kurskiego, jednak kiedy wierni zobaczyli na telebimie Lecha Wałęsę, który krytykował w mediach nominację abpa Głódzia na stanowisko metropolity gdańskiego, rozległy się głośne gwizdy.
Dwa lata po tym wydarzeniu nad Polską zaległa wielka cisza i wielka smuta. Widoczna na zdjęciu Baszta Złodziejska na Wawelu czeka na upragniony remont, a łańcuch ludzki rozciąga się na odcinku kiluset metrów – czekają na swoją kolej, aby wejść do Grobów Królewskich, gdzie wybrano miejsce pochówku pary prezydenckiej.
Gdyby 26. kwietnia nadać cechy ludzkie byłby to osobnik bardzo wybuchowy, z bogatym wnętrzem, nieprzewidywalny, o usposobieniu zapadającym w pamięć. Tylko takie spojrzenie na związek przyczynowo-skutkowy sprzed 34 lat daje pewność, że katastrofa w Czarnobylu trafiła na właściwy dzień.
To, co wydarzyło się 26 kwietnia 1986 roku o godzinie 1.23 zostało drobiazgowo przeanalizowane i spisane. Losy mieszkańców Prypeci utrwalono dzięki filmom dokumentalnym, fotografiom, analizom komisji, debatom, niezliczonym panelom eksperckim i opowiadaniom świadków. Katastrofa stała się symbolem i punktem odniesienia.
Eksplozja została zakwalifikowana do 7., najwyższego stopnia w międzynarodowej skali zdarzeń jądrowych i radiologicznych (INES) – ten sam stopień osiągnęła jedynie katastrofa w Fukushimie.
Czarnobyl wywołał reakcje społeczne i polityczne równie burzliwe jak jądrowe we wnętrzu czwartego reaktora. Chylący się ku upadkowi Związek Radziecki runął pięć lat później. Wśród wielu przyczyn wymieniono finansowanie i likwidację konsekwencji wybuchu w Czarnobylu. W latach 1986-1991 z budżetu związkowego wydano około 17 mld dolarów, a z budżetu Ukraińskiej SRS 6 miliardów.
Po ponad trzydziestu latach długofalowe zdrowotne konsekwencje katastrofy czarnobylskiej są przedmiotem zaciekłych sporów. Kiedyś pytałem o zdanie ekspertów z Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie. Wskazują, że opinie są rozbieżne – od pewności, że promieniowanie przenikliwe wyzwolone przez wybuch zabiło już dziesiątki tysięcy i zabije jeszcze setki tysięcy ludzi, po twierdzenie, że główną konsekwencją katastrofy jest irracjonalna „radiofobia”, skutki promieniowania dla zdrowia są znikome, a w każdym razie niemierzalne.
W stenogramie odczytu w Parlamencie Ukrainy o nazwie „30 lat po Czarnobylu: nauki i perspektywy” z 16 marca 2016 czytamy:
„Zgodnie z najnowszymi danymi na Ukrainie jest dziś ok. 1,95 mln osób formalnie uznanych za poszkodowane w konsekwencji katastrofy czarnobylskiej (stanowi to 4,4% ludności kraju), w tym 108 tys. inwalidów i 418 tys. dzieci oraz 201 tys. ratowników. W ciągu ostatnich trzech lat liczba poszkodowanych spadła o 170 tys., zaś ratowników – o 33 tys. Nie ma jednak dostatecznych podstaw do przyjęcia, że wszystkie zgony w tej grupie są skutkiem katastrofy czarnobylskiej.”
Renty, dodatki do emerytur i ulgi przyznawane osobom poszkodowanym w Czarnobylu są szacowane na blisko 17% ukraińskiego budżetu państwa – nie są jednak w pełni realizowane. Co ciekawe na Ukrainie działają dwie partie polityczne mające Czarnobyl w nazwie. Są to grupy lobbystyczne, podobnie jak kilka stowarzyszeń „weteranów Czarnobyla”.
Postulat ogólnej opieki nad „czarnobylcami” mają w programie niemal wszystkie liczące się siły polityczne. Żaden polityk nie odważy się powiedzieć głośno, że część ulg i świadczeń, zwłaszcza tych przysługujących wnukom poszkodowanych sprzed trzydziestu lat, nie ma już uzasadnienia. Co ciekawe nikt też nie krytykuje powszechności wycieczek do strefy zamkniętej.
Gdy Ukrainą rządził prezydent Petro Poroszenko kilkakrotnie zawetował próbę przywrócenia ulg specjalnych dla „czarnobylców”. Ponieważ świadczenia te zaczęto przyznawać jeszcze w czasie początkowej akcji dekontaminacyjnej, liczni funkcjonariusze na kilka godzin przybywali do strefy skażonej, by zyskać prawo do ulg i świadczeń. Nigdy nie udało się zweryfikować sporządzonych w latach 1986–1988 list uprawnionych.
Później, jak czytamy we wspomnianym odczycie – „status „czarnobylca” stał się dziedziczny: dzieci uznanych za poszkodowane także dziś mają prawo do bezpłatnych posiłków w szkołach. Są to dzieci urodzone dwadzieścia i więcej lat po katastrofie.
Obraz kraju opartego na ulgach socjalnych przyznawanych osobom uznanym za poszkodowane w wyniku katastrofy czarnobylskiej wpisuje się w sowiecką jeszcze strategię przyznawania licznych, różnorodnych świadczeń i ulg socjalnych różnym kategoriom obywateli.
Państwo pełni funkcję dobroczyńcy obywateli, zwłaszcza wyróżniających się. Liczna grupa uprawnionych do ulg oraz ich dalszych krewnych jest ważną składową elektoratu, do której pomimo upływu lat i zmieniającej się rzeczywistości społecznej i gospodarczej apelują niemal wszystkie siły polityczne. Każda próba ograniczenia ulg spotyka się ze zdecydowanym oporem organizacji „weteranów Czarnobyla”
Oto skutki 26 dnia kwietnia 1986 roku…