Za chwilę Palmowa, ale nie będzie o dewocji.Beztroska to błogosławiony stan ducha. Niestety, w związku z bieżącymi wydarzeniami rzadko spotykany, chociaż, jak się okazuje to nie reguła. W ubiegłym tygodniu podziwialiśmy w telewizji cudowny krucyfiks wystawiony przed Bazyliką Watykańską. Dokładnie, wyraźnie, z najazdem kamery, zbliżeniem na misterne detale. To rzadka okazja, bo na co dzień krzyż znajduje się w kościelnej nastawie ołtarzowej, otoczony opieką , strzeżony i jak ustaliłem, schowany za szklaną szybą. W związku z tym faktem refleksy świetlne uniemożliwiają zrobienie porządnego zdjęcia i turyści odchodzą sprzed cudownego wizerunku w poczuciu rozczarowania.Tym większe było moje zdziwienie – zresztą nie tylko moje, gdy zobaczyłem, że papież Franciszek stoi przed niezabezpieczonym w jakikolwiek sposób dziełem sztuki. Czy założono, że zadziałają boskie moce? Czy uznano, że jeśli krzyż jest cudowny to warunki atmosferyczne, bardzo ziemskie pozostaną mu niestraszne? Czy za pewnik przyjęto, iż ulewa, która wniosła ładunek dramaturgii nie rozsadzi wiekowego drewnianego krucyfiksu? Trudno podejrzewać władze Watykanu o taką beztroskę i niedopatrzenie. Po kilku dniach pojawiła się w mediach pierwsza analiza stanu krzyża. Brzmiała, cytując za włoskim Il Messaggero następująco: „Z bezcennego skarbu deszcz spłukał cienką warstwę farby, w tym temperę używaną do malowania krwi wypływającej z twarzy Jezusa, a na drewnie, w którym znajdują się włosy Jezusa, złuszczyła się warstwa farby. Dodano, że pewne szczegóły na ramionach figury również przepadły.” Po piątkowym wydarzeniu krucyfiks trafił natychmiast do pracowni konserwatorskiej w Watykanie. Co na to eksperci? „Przez pewien czas drewno było pod deszczem, więc możliwe jest, że krucyfiks został w jakiś sposób uszkodzony, ale jest w dobrych rękach” – powiedział pan Casini z laboratorium, gdzie krzyż poddawany jest renowacji. Wyraził również przekonanie, że krucyfiks nie jest zrujnowany ani nie można go naprawić. Dodał także: „Myślę, że gdy krzyż powróci z renowacji może wyglądać nawet lepiej niż wcześniej, ponieważ jej potrzebował.” Jednym słowem wystawienie zabytku na widok oczu świata podczas ulewy było działaniem dalekowzrocznym i pożądanym. Katedra Notre Dame w Paryżu od lat wymagała remontu. Podobno spłonęła z winy nieuważnego robotnika, który zaprószył ogień. Teraz dociera do mnie argument, że w zasadzie nie spłonęła w znaczący sposób. Wszak pozostały zewnętrzne ściany a i we wnętrzu można co nieco odtworzyć. Powiem więcej, dobrze, że się spaliła, potrzebowała tego. Pożar daje możliwość pieczołowitego odtworzenia tego co zabrał ogień, a przy okazji wykazania się finezją konserwatorską.
Fot. Youtube/Vatican News