Bułeczki

Miało być radośnie, będzie mniej. Uruchomił się mechanizm społecznej stygmatyzacji – ale o tym później. Jeszcze kilkanaście dni temu prawdopodobieństwo zarażenia się COVID19 porównywaliśmy do trafienia szóstki w totolotka. Nie znam nikogo w moim otoczeniu kto tę szóstkę ustrzelił, nie znam też nikogo ze znajomych moich znajomych, którym to się udało. Z zarazą jest odmiennie. Od kilku dni znam osoby, które zachorowały. Czują się rozmaicie i obecnie czekają na rozwój wypadków w izolacji. Choroba nie wybiera, a jej przebieg jest skąpo lub bardzo bogato objawowy, czego, jak podkreślają chorzy nikomu nie życzą! To NIE JEST grypa – siedźcie na dupie – apelują nieustannie. Sądząc po przepływie potoków ludzi w moim osiedlowym sklepie mało efektywnie. Może w nim przebywać 5 osób jednocześnie i tyleż emerytów stoi jednocześnie przy kasie kupując codziennie świeżą bułeczkę. Konwoje z trumnami w Bergamo nie działają na wyobraźnię, apele z telewizora, słowa lekarzy również. Metoda selekcji naturalnej jest zatem nieodzowna. Czekam, aż panowie z Zakładu Pogrzebowego AS z Bytomia zabiorą na przejażdżkę ( bo jak umierać to z uśmiechem) czarną limuzyną sąsiada, sąsiadkę, Waszych dziadków, rodziców, wujków, ciocie, siostry i braci. Z balkonów wychylą się strwożone oblicza z miną kota srającego na pustyni. Tak będzie – tak mówią znajomi lekarze. Nadmieniłem, że postępuje stygmatyzacja chorych. Nie ma się co dziwić w dobie powszechnego chaosu. Chorzy, co podkreślają, są pozostawieni sami sobie – wynika to oczywiście z liczby przypadków, których nie obsłuży infolinia NFZ czy Sanepidu, o szpitalach nie mówiąc. Zacytuję Wam rozmowę z messengera. Dotyczy przypadku starszej pani z dużego miasta. Choruje na tak zwane choroby współtowarzyszące i przy tak ciężkim przebiegu COVID19 zapewne na nie zgaśnie, bo przecież nie choruje na wirusa, który zepsuje przedwyborcze słupki.Czytamy:- Mam na świeżo relacje mamy pięknego (mowa o starszej pani) jak to chętnie robią te testy. Najpierw chcieli ją (starszą panią) spuścić na drzewo z grypą, potem wykluczyli grypę to wymyślili gruźlicę. Potem zamknęli ją w izolatce na noc, potem wypuścili. Wczoraj rano i dzisiaj popołudniu dali znać, że ma wirusa…Dalej nie cytuję, bo dialog obfituje w kurwy i chuje kierowane pod wiadomym adresem, ale tak w skrócie przebiega diagnostyka.Stygmatyzacja w tym wypadku łączy się z bezradnością i tworzy wybuchowy koktajl. W tej chwili szacuję, że w domach siedzą tysiące chorych w podobnej sytuacji. Nie wiedzą co robić, czują się jednocześnie naznaczeni tym cholerstwem. Może w cięższych przypadkach służby zdążą do nich dojechać, a może, jak w przypadku z Głogowa, nie. Służba zdrowia działa na najwyższych obrotach i ludzie dają z siebie wszystko, to bohaterowie, zawsze podkreślam. Jednak nawet najbardziej uporządkowana struktura i najbardziej wytrwały personel z czasem polegnie. Angela Merkel tydzień temu zaznaczyła, że zachoruje 70% niemieckiego społeczeństwa – priorytet to rozciągnąć ten proces w czasie żeby uratować jak najwięcej ludzi i nie zarżnąć służby zdrowia. Polecam te słowa miłośnikom świeżej bułeczki – zwłaszcza starszym. Oby sąsiad z piętra nie musiał wyrywać respiratora zachłannej na tlen sąsiadce.