Mój Batory

Niezmiernie miłe i godne zapamiętania piątkowe popołudnie. Dzisiaj w III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie Kapituła Honorowej Statuetki Batorego wręczyła wyjątkowo cenne wyróżnienia.

Nagrodę Honorowej Statuetki Batorego ustanowiono w 1997 r., w 50. rocznicę istnienia III LO, a jej pomysłodawcą był Janusz Nowakowski, były nauczyciel i absolwent szkoły. Statuetki przyznawane są w trzech kategoriach:

– Nauczyciel – za wybitne osiągnięcia w pracy dydaktyczno-wychowawczej, wieloletnią pracę i pełne zaangażowanie w życie szkoły.

– Absolwent – za osiągnięcia zawodowe, naukowe oraz sławienie dobrego imienia Szkoły w różnych dziedzinach życia społecznego bądź za utrzymywanie stałego kontaktu z uczniami wspieranie ich edukacji i działań artystycznych, sportowych.

– Przyjaciel Szkoły – za wspieranie szkoły w tworzeniu wysokich standardów edukacji, wspieranie edukacji uczniów wybitnie uzdolnionych poprzez tworzenie funduszy stypendialnych, mecenatów.

Jolanta Motyka, Beata Jendrzejska, Andrzej Truszczyński – gra-tu-la-cje!!!

Dzisiaj towarzyszyło mi wielkie wzruszenie i jeszcze większa wdzięczność. Decyzja Kapituły Honorowej Statuetki Batorego była ogromnym zaskoczeniem. Otrzymałem nagrodę w kategorii absolwent. Teraz, tuż po Gali, wyróżnienie staje się zobowiązaniem. I obiecuję, że tak się stanie. Wiadomo wszak od lat, że Batorowcy to zawodowcy i zobowiązań dotrzymują.

Poproszono mnie o udostępnienie słów przemówienia przygotowanego na tę uroczystość. Oto jego treść, prawie tożsama z tym, co powiedziałem. Prawie, bo słowo pisane do mówionego ma się jak Wersal do wersalki.

Szanowni Państwo!

Na wstępie muszę podziekować za piękną laudację. Jeszcze nigdy, za jednym zamachem, nie usłyszałem o sobie tak wiele dobrego. Muszę przyznać się do tego, że wciąż krępują mnie wystąpienia publiczne. W tak wyjątkowych okolicznościach jak dzisiaj, w tak zacnym gronie, można poczuć się onieśmielonym. To paradoks, bo jesteśmy przecież jedną wielką Rodziną Batorowców.

Pomimo towarzyszących emocji, chciałbym podzielić się z Państwem garścią przemyśleń i wspomnień związanych z murami Batorego.

Dzisiaj jestem pewien tego, że dom jest tam, gdzie chcą, żebyś został dłużej. Po dwudziestu latach od rozpoczęcia nauki w tej szkole, szesnastu od egzaminu maturalnego stoję przed Państwem i czuję się jak w domu. Moja maturalna ławka opatrzona numerem 22 stała o tutaj.

Nauka w Liceum Batorego trwała cztery lata, wyjątkowe cztery lata. W tym czasie szkoła stanowiła drugi dom – z szerokim spektrum domowych problemów, a także rozmaitych śmiesznostek. Nie brakowało wzlotów i upadków, klęsk i wielkich radości. Na szczęście towarzyszyli nam dzielni opiekunowie, którzy prowadzili za rękę swoje krnąbrne nieraz dzieci i potrafili zauważyć oraz w porę rozwiązać ich problemy.

Dom powinien być miejscem, gdzie czujemy się dobrze i bezpiecznie, które jest pełne życzliwych i bliskich ludzi. Widzę znajome twarze: moich profesorów, przyjaciół, koleżanek, kolegów. Dzisiaj wspominam też osoby nieobecne, a dla mnie szczególnie ważne – członków naszej Rodziny Batorowców.

Dlatego chciałbym Państwu coś przeczytać:

„Wszystko się psuje, wszystko się wyczerpuje, a na zewnątrz remont, który potrwa co najmniej do końca listopada. Gdyby nie ludzie i ich dowody sympatii (niesłychanie ekspresywne i ogromnie miłe), to nic by mnie tu nie trzymało. No, nic oprócz poczucia obowiązku.
Mam też pociechę z uczniów w różnym wieku i przyjemnie mi słuchać pochwał pod adresem kolonistów, którzy byli w Polsce. Zajęli m.in. pierwsze miejsce w konkursie wiedzy o Herlingu-Grudzińskim, a startowała też młodzież z Białorusi i Polski. Jestem też dumna z tych trojga, którzy na zajęciach z polskiego otrzymali najwyższe noty z czytania, pisania i mówienia. Ale na najwyższy podziw zasługuje Lena, która miała tyle na głowie, że w ogóle nie zdążyła odpocząć w wakacje. Wczoraj przyszło na zajęcia trzydzieści dorosłych osób. Nie znają nawet alfabetu, chcą zostać repatriantami”

To słowa Teresy Hantke – mojej wychowawczyni, emerytowanej profesor Batorego, absolwentki tej szkoły, wyjątkowego pedagoga, pasjonata i specjalisty w swojej dziedzinie. Od kilku lat przebywa w Kazachstanie, we wsi Czkałowo, gdzie uczy dzieci i dorosłych polskiej kultury i języka. Moim zdaniem ciągłe i sumienne spełnianie obowiązków w tak niełatwych warunkach, wymaga nie mniej wysiłku niż czyny bohaterskie. O życiu w miejscowości Czkałowo możemy przeczytać na profilu facebookowym pani Teresy – to autentyczny i bogaty pamiętnik. Polecam śledzić. Pani Teresa zwykła wypowiadać za szefem jednej ze stacji telewizyjnych następujące słowa: nigdy nie wiesz który z obejrzanych obrazów, które z usłyszanych zdań, czy wreszcie która z poznanych osób otworzy przed Tobą drzwi do kariery. I to jest prawda.

Od Ewy Ewart, mego kronikarza współczesności, usłyszałem kiedyś, że nigdy nie wolno się poddawać, bo najlepsze tematy, najsmaczniejsze dziennikarskie kąski są jak dobrze ukryte diamenty. Po te diamenty trzeba sięgnąć. Niestety w tym zawodzie są z reguły owinięte w bardzo, bardzo brudną gazetę.

Właśnie dlatego, chciałbym tę nagrodę zadedykować każdemu z moich wspaniałych profesorów. W szczególności cichej bohaterce, odkrywczyni diamentów i najlepszemu szlifierzowi ludzkich talentów oraz charakterów. Wychowawczyni naszej pamiętnej klasy dziennikarskiej – Teresa Hantke.

Jeszcze raz dziękuję Kapitule Honorowej Statuetki Batorego za takie wyróżnienie, a nagrodzonym serdecznie gratuluję!