czasem pisane, bo pisane czasem

Zamek śmierci

Skleiłem obraz w całość, bo zdjęcia sprzed kilku dni to za mało.

Kwadratowe przeźrocza poddają się działaniu wiatru, obracają bez pośpiechu. Widać na nich brzydkich ludzi, ich zniekształcone twarze i niezbyt rozumne spojrzenia. To pacjenci szpitala psychiatrycznego. Prócz zachwytów nad architekturą klasztoru – szpitala Neupruell warto zbadać jego historię. Z głębokiego średniowiecza należy przenieść się do roku 1939. Tragedia, która rozegrała się w szpitalnych murach dotknęła ludzi bezbronnych i pełnych ufności. Jednego dnia wywieziono stąd na śmierć 638 dzieci, kobiet i mężczyzn. We wrześniu 1939 r. w sopockim Grand Hotelu odbyła się narada z udziałem Hitlera. Przedstawił plany dotyczące likwidacji na terenie Niemiec osób umysłowo chorych. Zabieg miał być przeprowadzony szybko i niezauważalnie, w imię idei czystości niemieckiej krwi.Początkowo akcja objęła dzieci. Mordowano je poprzez wstrzyknięcie śmiertelnej dawki barbituranów lub morfiny. Podobno zasypiały szybko, bezboleśnie. Oficjalnie dzieci trafiały na obowiązkowe szczepienia do specjalnych ośrodków. Obowiązek zgłaszania upośledzonych dziewczynek i chłopców uzasadniano względami naukowo-badawczymi. Lekarze urzędowi, pediatrzy i pielęgniarki środowiskowe zostali zmuszeni prowadzić ich rejestr. Adolf Hitler jako człowiek praktyczny i kierujący się ekonomią zdał sobie sprawę z faktu, że zabijanie zastrzykami jest nieefektywne. Rozpoczęto eksperymenty z zabijaniem trującymi gazami (tlenkiem węgla, spalinami samochodowymi, później także cyjanowodorem). Stacjonarne komory gazowe do zabijania osób umiejscowiono w piwnicach dawnych zamków. „Miejscem, gdzie po raz pierwszy na pewno zastosowano takie ruchome komory, był szpital psychiatryczny w Owińskach koło Poznania. Druga tura pacjentów z Owińsk została zamordowana za pomocą samochodu-komory gazowej najprawdopodobniej w listopadzie 1939 roku. W szpitalach uśmiercano głównie pacjentów narodowości polskiej, choć np. do Piaśnicy przewożono także pacjentów niemieckich” – przeczytałem, chyba ze zrozumieniem, w tutejszych archiwach. Pacjenci wywiezieni z Neupruell trafili do austriackiego Hartheim. Stoi tam piękny zamek. Schloss Hartheim został przejęty przez nazistów i zamieniony w miejsce przeprowadzania eutanazji – w zasadzie „eutanazji”. Stamtąd wszyscy pensjonariusze zostali przeniesieni do innych instytutów, gdzie zamordowano 30 tysięcy osób uznawanych przez reżim hitlerowski za „niewartościowe”. Mózgowia osób zgładzonych podczas akcji wraz z dokumentacją kliniczną często kierowano do placówek neuropatologicznych i tworzono z nich osobliwe „kolekcje”. Stanowiły doskonały przedmiot badań naukowych. Jeszcze wiele lat po wojnie publikowano prace naukowe opierając je na danych zgromadzonych w zbiorach. W 1969 roku wybudowano w Hartheim pomnik poświęcony ofiarom, a od 1968 roku w zamku działa Związek Charytatywny Górnej Austrii, który ma być pokutą i odkupieniem za bestialski mord na niepełnosprawnych. W 1997 roku otwarto muzeum ośrodka eutanazji Schloss Hartheim.

Fot. Tomasz Burek